Właśnie ukazała się płyta chojnowskiego zespołu Polish Fiction „Początek i…". Płyta zawiera kawałki z całej historii działalności zespołu. Utwory są umieszczone właściwie w kolejności chronologicznej, co ciekawie odzwierciedla zmiany w zespole i jego rozwój. Mamy tutaj punk, reggae, nową falę, a momentami hard rock – mieszanka w sumie totalna, jednak nie wpływającą na tożsamość zespołu. Cały czas słychać, że są sobą, grają to co lubią i to co czują…
Pierwsze kawałki przypomniały mi czasy młodości… Prawdziwy punk garażowy – to zaleta jak i również zarzut, gdyż w dzisiejszych czasach publikowanie nagrań z tak fatalnie nagranym dźwiękiem woła o pomstę do nieba… Ale, paradoksalnie, te kawałki słuchało mi się całkiem przyjemnie… Ogólnie ten etap określiłbym jako połączenie The Bill, Dezertera i Proletaryatu.
A potem mamy przyjemność posłuchać rockowo-folkowo-punkowych popisów. I chyba ten fragment mi się najbardziej podoba. Panie wokalistki nie prezentują super wielkich umiejętności (tylko proszę mnie źle nie zrozumieć!), ale idealnie wpisują się w konwencję tej muzyki. Perełką jak dla mnie jest kawałek nr 6 – „Irlandia". Również utwór nr 8 „Życie" wypada bardzo ciekawie.
I trafiamy na kilka kawałków z Misiem Jubelkiem. Muzycznie chyba najlepsze, bo instrumentalnie nastąpiło rozszerzenie zespołu – pojawiły się klawisze, flet. No i chyba pierwsza prawdziwa solówka gitarowa się tu pojawia. Krótka, bo krótka, ale duch punka jest jednak obecny cały czas…
Na koniec dwa nagrania bonusowe i, znowu muszę użyć tego słowa, paradoksalnie właśnie ostatni, bonusowy utwór „Coś o wojnie" wpada najmocniej w głowę. Bardzo dobry tekst, dobra muzyka, ciekawie zaśpiewane.
Szkoda, że nagrania te pochodzą właściwie z prób, że nie były zarejestrowane w profesjonalnym studio. Zyskałyby wtedy wiele. A tak mamy w pierwszych nagraniach kiepsko nagrany wokal, we wszystkich (oprócz bonusów – ale i tu sporo do życzenia) sekcja rytmiczna brzmi dość płasko.
Jednak pamiętajmy, że to już nagrania archiwalne, gdyż Polish Fiction przestał istnieć. Warto zapoznać się z tą płytą, żeby wiedzieć, że i w naszym mieście jest zdolna młodzież.
Specjalnie nie podawałem imion i nazwisk wykonawców, bo przez zespół przewinęło się sporo ludzi i wymienienie ich wszystkich za bardzo wydłużyłoby treść, a prawdopodobieństwo pominięcia kogoś jest spore – wolałem tego uniknąć.
Dziękuję Wam wszystkim za tę płytę – pozwala mi wierzyć, że rock szeroko rozumiany nie umarł i ciągle będą znajdowały się osoby chcące „uprawiać" ten gatunek muzyki.