Odstrasza, straszy, szpeci i stanowi zagrożenie. Budowla zwana starym młynem stoi w tym miejscu od drugiej połowy XIV wieku. Pierwsze wzmianki o tym obiekcie znaleźć można w zapiskach średniowiecznych. Przez wieki zmieniali się właściciele, zmieniał się też wygląd budynku. Chojnowski młyn pracował do lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Dzisiaj okienne paszcze, odarte z tynków ściany, ażurowy dach i ogromna bryła nieestetycznego budynku są strupem chojnowskiego krajobrazu. Siedem lat nieszczęścia Kiedy 14 lutego 1996 roku firma "Energostal" zawarła z Gminą Miejską w Chojnowie umowę sprzedaży w formie aktu notarialnego nieruchomości wraz z podlegającą działką przy ul. Chmielnej, nikt pewnie nie przypuszczał, że będzie to swoista "walka" urzędników z właścicielami obiektu.
W dokumencie tym właściciel deklarował zamiar stworzenia w tym miejscu kompleksu gastronomiczno-hotelowego, zobowiązując się do rozpoczęcia zabudowy w ciągu 2 lat i zakończenia jej w 2000 r.
Cztery miesiące od nabycia obiektu, nowy właściciel przystąpił do prac przygotowawczych. Po zapoznaniu się ze stanem technicznym i po konsultacji z konserwatorem zabytków podjęto próbę odrestaurowania budynku planując otwarcie hotelu o wysokim standarcie. Zamierzenia były barwne. Piękny hotel z ekskluzywną restauracją, kilka gwiazdek przy nazwie i prestiż w okolicy. Niestety obraz "elegancji-francji" nigdy nawet nie został przeniesiony na papier w formie projektu, co mówić więc o praktycznej realizacji.
Standart nieruchomości zaczął z miesiąca na miesiąc raczej spadać. W październiku zawalił się dach młyna. Jego ściana szczytowa groziła zawaleniem, a ogólny stan techniczny, mimo rzekomych prac remontowych, ulegał pogorszeniu.
Wówczas ze strony urzędu została rozpoczęta procedura postępowania administracyjnego - upomnień i decyzji sugerujących zabezpieczenie obiektu, wyburzenie walących się ścian, czy ogrodzenie terenu.
Urząd pisał, właściciel odpisywał, mijał rok za rokiem. Ruina jak stała tak stoi.
I zapewne stać będzie, bo w myśl zasady "wolnoć Tomku w swoim domku", na właściciela nie ma mocnych.
Urząd a własność prywatna "Naszym zdaniem sprawa "starego młyna" skłania do smutnej refleksji, iż gdy właścicielem ruiny był Urząd Miasta - nie stanowiła ona tak bolącego wszystkich problemu." - to fragment jednego z pism firmy do Urzędu Miasta.
Władze nigdy nie miały pomysłu, ani pieniędzy na remont tak dużego budynku. Sprzedaż nieruchomości osobie deklarującej odrestaurowanie i włączenia do użytku upadającej budowli, było idealnym wyjściem. Siedem lat temu obie strony były zadowolone, dzisiaj nieruchomość odbija się czkawką i jednym i drugim.
Mieszkańcy Chojnowa wielokrotnie zwracali na ten problem uwagę władzom miejskim, często nie wiedząc, że Urząd niewiele może. Odkąd właścicielem młyna stała się osoba prywatna, władze nie mają bezpośredniego wpływu na poczynania zarządcy. Interwencje mogą jedynie polegać na wskazaniu zgodnie z ekspertyzami inspektora budowlanego, nieprawidłowości stanu technicznego i porady w jaki sposób je zabezpieczyć bądź usunąć.
W 1999 roku Urząd Miejski w Chojnowie zakończył korespondencję z "Energostalem"(obecnie zwany "Enestą"). Od tego momentu sprawę przejął Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Po głowie bije się maluczkich Pozostaje jednak jeszcze jedna niewyjaśniona kwestia.
Paragraf 6 umowy sprzedaży zawiera zapis wspomniany już wcześniej w artykule "Zobowiązuje się stronę kupującą do rozpoczęcia zabudowy w ciągu 2 lat od dnia podpisania niniejszej umowy (14.02.96 r. przyp. autor) i jej zakończenia do końca roku 2000."
Mamy marzec 2003 roku. Młyn nie przypomina hotelu o wysokim standarcie. Chyba, że przyjmiemy zachodnie trendy luksusu, który coraz częściej skłania się ku spartańskim warunkom wypoczynku. Mam jednak wrażenie, że nie o tym mówi zapis w umowie. Nie mówi on także o konsekwencjach niedotrzymania warunków umowy. I chyba, jak mówi popularne powiedzenie, tu pies jest pogrzebany.
W umowie zabrakło klauzuli o tym, że w przypadku niedotrzymania terminu realizacji inwestycji, nieruchomość np. wraca w posiadanie poprzedniego właściciela.
Teraz nikt już w zasadzie nie ma wpływu na to, jak długo ta ruina będzie jeszcze stała i "dekorowała" ul. Chmielną. Młyn nie jest już młynem, nie jest też hotelem. Jedyną łatkę jaką można mu przypiąć to
strup, który zapewne długo jeszcze będzie straszył. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Legnicy prowadzi obecnie postepowanie administracyjne, które w przyszłości, miejmy nadzieję, doprowadzi do rozbiórki młyna. Póki co jest wina właściciela, nie ma dla niego kary - to popularna w naszym kraju tendencja, zwłaszcza jeżeli nie dotyczy małego, drobnego przedsiębiorcy.