Niemal 100 osób towarzyszyło Jubilatom podczas ceremonii 50.lecia pożycia małżeńskiego. Państwo Józefa i Józef Krajewscy, 23 stycznia w otoczeniu rodziny, przyjaciół i znajomych obchodzili swoje Złote Gody. Ich zgodne, długie małżeństwo, w imieniu prezydenta RP uhonorował burmistrz Jan Serkies, wręczając Jubilatom okolicznościowe medale i składając serdeczne gratulacje.
Małżonkowie przed urzędnikiem państwowym złożyli sobie podziękowania za wieloletnie wsparcie, a goście odśpiewali im gromkie "Sto lat".
Kiedy ponad pół wieku temu w naszym mieście otwierano szpital, młodziutka Józefa, tuż po szkole pielęgniarskiej zdecydowała się opuścić rodzinny Marciszów i zamieszkać w Chojnowie. Dostała etat w szpitalu i służbowy pokój, który dzieliła z innymi koleżankami. Krótko potem 20.letni Józef odwiedzał w szpitalu chorego kolegę. Do sali, w której znajomy leżał, weszła niezwykłej urody pielęgniarka i stanowczym głosem wszystkich wyprosiła. Zasadniczy ton, zgrabna sylwetka, piękna twarz, nienaganna figura - dziewczyna w uniformie zauroczyła Józefa i już wtedy wiedział, że musi się z nią spotkać ponownie. Okazja nadarzyła się niebawem, w Alfie - klubie NOT-u. Ona z koleżankami, on z kolegami - sposobność na zaloty idealna. Józef wykorzystał szansę, by bliżej poznać nieznajomą. Był na tyle ujmujący, że już po pół roku stanęli na ślubnym kobiercu.
Nowożeńcy zamieszkali u jego rodziców. Józef wtedy rzadko bywał w domu, bo właśnie powołano go do wojska, ale spełnił jeden z męskich obowiązków i sprowadził na świat syna, krótko potem urodziła się im córka. Pełna rodzina uznała, że należy mieć już swój własny kąt. Znaleźli niewielkie mieszkanie na Kolejowej, ale początkowa radość szybko zamieniła się w koszmar. Kawalerka w suterenie nie była wymarzonym miejscem. Złe warunki pozwoliły na starania o mieszkanie komunalne i udało się pozyskać dwupokojowe lokum w nowo wybudowanym bloku w centrum miasta. Od tego momentu życie płynęło spokojnie. Dzieci zdrowo się rozwijały, a małżonkowie pracowali zawodowo i zajmowali się domowymi obowiązkami. Józefa 11 lat pracowała w chojnowskim szpitalu, potem w miejskim żłobku, a ostatnie lata w naszej przychodni. Józef przed wojskiem był pracownikiem Reniferu, po zakończeniu służby zatrudnił się w papierni. Po kilku latach, jako jeden z założycieli Chojnowskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego dostał tam posadę, a na emeryturę odchodził jako pracownik Urzędu Miejskiego.
W wolnym czasie lubili spotykać się z przyjaciółmi - porozmawiać o codziennych sprawach, pograć w karty, wybrać się na potańcówkę. Józef dodatkowo z pasją oddawał się działalności społecznej.
Dziś nadal są aktywni. Wciąż spotykają się ze znajomymi, chodzą na zabawy, podróżują i wciąż chętnie (teraz już oboje) udzielają się społecznie.
Ich wielką radością są wnuczęta - dwóch wnuków i wnuczka oraz dwoje prawnucząt.
Na pytanie o receptę na długie, zgodne pożycie odpowiadają jednym głosem:
- Zrozumienie, ustępstwa i … ciche dni. Podczas nich jest czas na przemyślenie, zastanowienie nad swoim postępowaniem, atmosfera się oczyszcza i przychodzi czas na przeprosiny.
Nasza redakcja dołącza się do licznych gratulacji i życzeń wszelkiej, wieloletniej jeszcze, pomyślności.