Mówi się o nich seniorzy. Wyraz, który ma wiele znaczeń, najczęściej kojarzy się z osobą starszą, niedomagającą, ograniczoną fizycznie, upadłą na zdrowiu. Ta definicja nijak jednak ma się do seniorów z Chojnowa. Ci, którzy należą w naszym mieście do Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów przeczą wszelkim regułom przypisywanym emerytom, rencistom i inwalidom.
Nasi seniorzy, to ludzie aktywni, energiczni, kreatywni, pełni empatii - to ludzie z pasją. Chojnowski Związek liczy ponad 100 osób. Za sprawą 14 Wspaniałych wszyscy pozostali w ciągu roku są wielokrotnie aktywizowani i mają możliwość uczestniczyć w wielu wspólnych wydarzeniach. Skąd w jednostkach 70+ tyle zapału?
Gazeta Chojnowska - Jesteście jedyną organizacją w mieście mobilizującą starszą część naszej społeczności.
Przewodnicząca Maria Steć - W naszym związku jest 150 członków. To ludzie, którzy po przejściu na emeryturę czy rentę nie chcą zamykać się w czterech ścianach i w przysłowiowych bamboszach tkwić przed telewizorem. Pragną być jeszcze aktywni, uczestniczyć w lokalnym życiu, spotykać się z ludźmi. Wśród nich jest garstka, która angażując swój czas
i siły pragnie pozostałym (a przy okazji także sobie) to zapewnić.
G.Ch. - Mówi Pani o tych 14 Wspaniałych?
Maria Steć - Tak. To dzięki nim każda nasza - nazwijmy impreza - cieszy się dużym zainteresowaniem i coraz więcej osób zgłasza chęć uczestnictwa.
Teresa Niwińska - Jeszcze nie tak dawno organizowałyśmy spotkania dla 20- 25 członków. Teraz na liście jest 80-100. To nas mobilizuje.
G.Ch. - Każda impreza wymaga przygotowania - logistyki, transportu, zaopatrzenia, lokalu, opracowania budżetu... Zwłaszcza, kiedy robicie bale na prawie 200 osób.
Eugenia Budakiewicz - Musimy też zadbać o obsługę i porządek. Wszystko robimy sami. Jest nas 14 osób i każdy ma przypisane zadania.
Jan Liczner - Ja chętnie udostępniam swój samochód. Kiedy robi się spotkanie na ponad 100 osób, żadna z naszych pań nie przyniesie zakupów w siatkach. Siadamy do auta i robimy kilka rund po naszych sklepach.
Krystyna Szatkowska - Wcześniej planujemy menu i staramy się znaleźć promocje.
Bożena Sambor - 1400 pierogów czy dania dla 150 osób to nie jest dla mnie problem. Zdarzało się, że wyrabiałam ciasto na 13 tysięcy pierogów. Lubię to. Cieszy mnie, kiedy mogę pomóc. No a kiedy słyszę jeszcze komplementy z sali, to pełna satysfakcja.
Zofia i Grzegorz Kobiernik - Przy tego typu imprezach jesteśmy w gotowości oboje - nasze zadanie - przynieś, wynieś, pozamiataj...
Maria Hołowacz - No i orkiestrę trzeba zamówić, a w trakcie imprezy zadbać, by nikomu niczego nie brakowało.
Zbigniew Niwiński - Żeby dania docierały ciepłe, a kawa i herbata trafiały według zamówienia.
Tadeusz Łanicki - A po wielogodzinnej zabawie - sprzątanie. Zbieranie, zmywanie, układanie, zamiatanie...
G.Ch. - Najpopularniejsze są chyba Wasze bale - andrzejkowe, opłatkowe i tzw. "jajeczko"?
Maria Steć - To dla nas największe wyzwania, bo zapraszamy na nie wszystkich chętnych spoza związku. A jest ich tylu, że musimy odmawiać ze względu na ograniczenia lokalowe. Ale dajemy radę, a nasi goście opuszczając nad ranem salę dopytują o kolejny termin zabawy.
Józef Kulas - W ciągu roku organizujemy wiele innych okolicznościowych spotkań dla naszych członków - Dzień Matki, Dzień Kobiet, Dzień Babci, Dziadka, Tłusty Czwartek... i oczywiście wycieczki.
Bożena Liczner - Na tego typu spotkania każda z nas piecze ciasto, zrobi jakąś sałatkę. W przypadku wycieczek wiele czasu zajmuje wyszukanie oferty, takiej, która nie będzie za droga, która będzie atrakcyjna tematycznie, a miejsce docelowe nie będzie zbyt oddalone od Chojnowa.
G.Ch. - Nasuwa się pytanie, po co to robicie?
Maria Steć - Żeby spędzić miło czas, żeby komuś zrobić przyjemność, żeby czuć się potrzebnym, żeby jeszcze na końcu tych naszych dni, żyć pełnią życia. Taka natura. Nie lubimy stagnacji.
Janina Rogal - Nie wyobrażam sobie siedzenia w domu. Pomagam najlepiej jak potrafię, a każdą prośbę o wsparcie traktuję jak wyróżnienie.
Bogusława Klimek - Przeniosłam się do Chojnowa z Wrocławia będąc już na emeryturze. Od razu zapisałam się do Związku. To była jedna z najlepszych decyzji.
G.Ch. - Ludzie doceniają ile pracy wkładacie w przygotowania?
Maria Steć - Liczba chętnych mówi sama za siebie. Przyznam jednak, że docierają do nas bardzo przykre opinie. A to, że pewnie dużo na tym zarabiamy, a to, że w tym wieku powinniśmy siedzieć w domu i wnuków pilnować, a to, że głupoty nam w głowie... To bardzo przykre. Rozliczamy się przed swoimi zwierzchnikami z każdej złotówki, możemy też to zrobić na prośbę każdego zainteresowanego - nie mamy nic do ukrycia. Wnuki czy inni członkowie naszych rodzin wręcz podziwiają naszą aktywność, często nas wspierają, pomagają i są dumni z tak zaradnych seniorów rodu. A nazywanie głupotami naszych pasji i chęci do życia, nawet nie będę komentować. Na szczęście to jednostkowe głosy. Tych pochlebnych jest zdecydowanie więcej. I one dają nam, jak to młodsi mówią, power'a. Podobnie, jak wsparcie i sympatia władz miasta. Za wszystkie te pozytywne emocje serdecznie dziękujemy.
G.Ch. - Rozumiem, że działalność w związku to Wasza pasja.
14 Wspaniałych jednym głosem - To pasja, to coś co nas nakręca, co daje poczucie wspólnoty, odrywa od trosk i mobilizuje do aktywności. Często zmęczenie czujemy w całym ciele, ale to dowodzi, że wciąż jeszcze żyjemy. A zadowolenie z zadowolenia innych - bezcenne...
Między podawaniem posiłków, zmywaniem naczyń, zbieraniem statków ze stołu, ta grupa emerytów znajduje siły na zabawę z innymi. Na wycieczce nadają marszowy rytm i kombinują, jak jeszcze uatrakcyjnić napięty program. A pomiędzy własnymi wydarzeniami udzielają się w innych lokalnych organizacjach wspierając swoim doświadczeniem i niespożytą, jak się okazuje, energią. Tak trzymać!