15 sierpnia obchodziliśmy Święto Wojska Polskiego i Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny. Miejskie obchody zainaugurowała Msza św. w kościele pw. NPNMP, której przewodniczył ks. Dziekan Marek Osmulski. Homilię wygłosił ks. Mirosław Makowski, który porównując Kościół, rodzinę, władze i wojsko do naczynia pełnego doświadczeń, tradycji i narodowych wartości zachęcał do czerpania z niego, korzystania z wielolopokoleniowych zasobów. Mówił o dogmacie Najświętszej Maryi Panny po zakończeniu jej ziemskiego życia i roli polskiego wojska w dążeniu do suwerenności naszego kraju.
Tego dnia święcono także zioła i kwiaty, które wierni przynieśli do świątyni w podziękowaniu za tegoroczne plony, prosząc jednocześnie o dostatek na przyszłość.
Oficjalne uroczystości zakończono pod obeliskiem przy ul. Chmielnej, gdzie w hołdzie żołnierzom poległym w walce o niepodległość ojczyzny, lokalne władze, przedstawiciele organizacji pozarządowych i poczty sztandarowe oraz mieszkańcy złożyli wieńce. W swoim wystąpieniu burmistrz Jan Serkies mówił m.in.:
- Przez kilkanaście dni sierpnia 1920 roku pod Warszawą toczyła się bitwa uznawana za jedną z najważniejszych w dziejach świata. 96 lat temu Wojsko Polskie, budowane od podstaw dzięki wielkiemu patriotycznemu wysiłkowi wszystkich Polaków, nabierające doświadczenia w ogniu walk na kilku frontach, powstrzymało bolszewicką nawałę. Wtedy ważyły się nie tylko losy naszego kraju, ale i całego kontynentu. Była to chwila wielkiej narodowej próby, którą Polacy przebyli zwycięsko. Wielka, wspaniała lekcja 15 sierpnia 1920 roku powinna być dla nas zawsze aktualna i pouczająca…
Uzupełnieniem tych uroczystości był Apel Poległych odczytany przez komendanta Związku Strzeleckiego Rzeczpospolitej.
Kilka godzin później, centrum miasta wy-pełniła muzyka. Coverami znanych utworów przyciągał do Rynku zespół Haward. Po nich - feeria barw i brzmienia folk. Chojnowską scenę opanowały gminne zespoły ludowe. Przed niemałą publicznością zaprezentowały się Michalinki z Piotrowic/Konradówki, Albinki ze Strupic, Kalinki z Rokitek, Goliszowianie z Goliszowa, Słowiki ze Starego Łomu, Jaskółki z Krzywej i Przyjaciółki z Niedźwiedzic.
Amatorskie zespoły (pełne wdzięku i zaangażowania w to, co robią) punktualnie o godzinie 18. zastąpili profesjonaliści. Alicja Majewska i Włodzimierz Korcz dali chojnowianom wspaniały, niezapomniany koncert. Duet (współpracujący ze sobą od 40 lat) tekstem i muzyką, brzmieniem głosu i klawiszy, żartobliwym dialogiem z publicznością, dostarczył tyle emocji, że wszyscy, którzy byli tego świadkami z pewnością długo będą wspominać występ niezwykłej piosenkarki i znakomitego kompozytora.
Tuż przed koncertem udało nam się przeprowadzić krótką, ale bardzo sympatyczną rozmowę z Alicją Majewską. Zapytana
o swój solowy debiut na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze żartem odpowiada:
- O nie, to nie był debiut. Solistką byłam od szkoły podstawowej, poprzez szkołę średnią. Często występowałam i często brałam udział w konkursach. Nie zawsze przechodziłam kolejne etapy (opowiadam o tym młodszym wokalistom, których oceniam jako członek jury), a mimo to dziś jestem tu, gdzie jestem. Ale wracając do tematu to rzeczywiście mój pierwszy solowy występ przed tak dużą publicznością, miał miejsce na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. To był 68 rok.
Gazeta Chojnowska - Potem była Partita, Teatr na Targówku, kariera solowa. Każdy etap Pani ścieżki ma równą wagę?
Alicja Majewska - Partita była tym etapem, kiedy pierwszy raz zetknęłam się z zawodowym studiem, muzykami i popularnością. W Teatrze na Targówku pracowałam z profesjonalną orkiestrą i tu poznałam Włodzimierza Korcza. Patrząc z obecnej perspektywy, to chyba to był najistotniejszy moment. Od razu się na nim poznałam, uczepiłam i nie odczepiłam do dziś.
G.Ch. - A nagrody? Było ich wiele, ale przywołam główną na festiwalu w Opolu, Grand Prix w Rostocku, wyróżnienie w Hawanie, a może Medal Gloria Artis? Która z Pani licznych nagród jest najistotniejsza?
A.M. - Jestem wokalistką festiwalową, dlatego Opole, Sopot - nagrody z tych festiwali cenię najbardziej i to one zapoczątkowały moją karierę.
G.Ch. - Urodziła się Pani we Wrocławiu. Ma Pani sentyment do Dolnego Śląska? Słyszała Pani wcześniej o niewielkim Chojnowie?
A.M. - Mam siostrę we Wrocławiu, więc to miasto wciąż jest mi bliskie. A Chojnów? Byłam tu dwa lata temu w Niebieskim Parasolu. Przyznam, że bardzo obawiałam się koncertu w tak specyficznej placówce. Nie wiedziałam, jak będę odbierana. Okazało się, że moje obawy były niesłuszne. Przyjęto mnie bardzo serdeczne, a publiczność była niezwykle aktywna i wrażliwa. Ta wizyta na długo pozostanie w mojej pamięci. Po powrocie zaproponowałam podobny koncert moim koleżankom z Partity i wiem, że następnego roku wystąpiły w Chojnowie.
G.Ch. - Najbliższe artystyczne plany?
A.M. - Właśnie ukończyliśmy pracę nad najnowszą płytą. Najpóźniej do 14 października ukaże się na rynku. Mam nadzieję, że się spodoba.
G.Ch. Z pewnością. Dziękuję za rozmowę.