Z cyklu - ludzie z pasją
Jest pokroju tych, którzy nie lubią się wychylać. Skromny, spokojny… Na scenie jednak to on nadaje rytm, ożywia i buduje muzyczną przestrzeń. Mateusz Sieniek jest perkusistą. Od wielu lat "wali w bębny" - to sprawia mu wielką frajdę i daje satysfakcję.
Gazeta Chojnowska - Jest Pan samoukiem, ale już nie raz doceniono Pana umiejętności. Mateusz Sieniek - Tak. Nie kończyłem szkół, nie umiem czytać nut, ale wciąż się uczę, rozwijam, zdobywam warsztat.
G.Ch. - Kiedy zatem pierwszy raz wziął Pan do ręki perkusyjne pałki? M.S. - Miałem wtedy chyba osiemnaście lat. Dwóch szkolnych kolegów namówiło mnie na wizytę w "emdeku", gdzie miał próbę jeden z chojnowskich zespołów. Nie bardzo pamiętam, jaki to był zespół, co grali, ale do dziś mam przed oczami perkusistę. Zestaw bębnów i talerzy, dynamika instrumentu i umiejętności grającego zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nie mogłem sobie odmówić - usiadłem za perkusją i już wiedziałem, że muszę nauczyć się grać. Pierwsze brzmienia pokazał mi ojciec mojej ówczesnej dziewczyny. Dużo ćwiczyłem. Wkrótce zastąpiłem perkusistę, który odszedł z zespołu i po dwóch tygodniach miałem już swój pierwszy występ - podczas finału WOŚP. Grałem na starym sprzęcie w domu kultury. Moim marzeniem była nowa perkusja. Wtedy pomógł mi ojciec, który zawsze mnie wspierał (nawiasem mówiąc muzykowaliśmy także razem na wielu okolicznych festynach, dożynkach…). Na nowych, pięknych bębnach grałem w domu, ale w trosce o sąsiadów przeniosłem się do sali w MDK. Czułem się rozczarowany, kiedy niedługo potem dotychczasowy zespół rozpadł się. Chciałem grać, uczyć się, występować… Wtedy pojawił się pomysł utworzenia nowego teamu.
G.Ch. - Tak powstał Polish Fiction? M.S. - Właśnie. To było 16 lat temu. Przez ten czas wiele się działo. Graliśmy z kilkoma znanymi w środowisku zespołami - Farben Lehre, Zielony Groszek, Hurt, Zmaza, Leniwiec, Okm, 747, Para Wino, Gaga, Zielone Żabki, Bachor, Sajgon, Wsk Punk, Uliczny Opryszek, Apteka, Skandakan, itd. Zaczęliśmy często koncertować - w całej Polsce i Czechach. Doceniano nas na różnego rodzaju przeglądach i zapraszano na kolejne koncerty - w ciągu roku mamy ich teraz około 50. G.Ch. - I to jest pana pasją? M.S. - Zdecydowanie. Definicja tego słowa mówi, że to czynność wykonywana dla relaksu w czasie wolnym od obowiązków. I to się zgadza, ale ta treść nie oddaje emocji. Sam też nie bardzo po-trafię je nazwać, ale to o wiele więcej niż tylko przyjemność. Nie umiałbym już żyć bez prób, koncertów, wyjazdów, spotkań z publicznością. Kiedy z jakichś powodów odwołujemy próby, czuję jak rośnie we mnie napięcie, jak "mnie nosi", jak bardzo mi tego brakuje. G.Ch. - Wtedy wsiada pan ma motor … M.S. - No tak, to moja druga miłość. Przez lata z wielką zazdrością patrzyłem na mijających mnie motocyklistów. Chciałem zrobić uprawnienia na motor, ale wiedziałem, że nigdy i tak nie będzie mnie stać na jego zakup. I wtedy znów pomógł mi ojciec. Namówił na prawko, pożyczył brakującą kwotę na zakup motocykla i miałem go na podwórku jeszcze przed odebraniem dokumentów. Przechodziłem katusze mając jednoślada, a nie mogąc wsiąść na niego i wypuścić się przed siebie. Doczekałem się jednak i od tamtej pory, w każdej wolnej chwili jeździłem aż zabrakło mi paliwa. Motocyklowe wyprawy dostarczają naprawdę wiele wspaniałych doznań. Docieram do miejsc, o których nie miałem pojęcia, spotykam fantastycznych ludzi, nawiązuję nowe znajomości, obcuję z prze-trzenią i żywiołami… Chce mi się żyć!
G.Ch. - Perkusja i motocykl - dwie uzupełniające się namiętności. Wiem też, że lubi pan muzykę country. M.S. - Ona kojarzy mi się z wolnością, podróżą, krajobrazami. Niektórzy dziwią się, że na co dzień gram punc rocka, a słucham traperskich ballad. Cóż, tak mam i nie widzę powodów, żeby to w jakikolwiek sposób wyjaśniać. Lubię country, często gram sobie w domu na gitarze i planuję podróż moim motocyklem do Mrągowa.
G.Ch. - To koncepcja na najbliższą przyszłość, a marzenia związane z muzyką? M.S. - Te są bardziej fantazyjne. Marzą mi się wielkie sceny, popularność, pieniądze, sława… Oczywiście to moje mrzonki, ale trzeba mieć przecież w życiu jakiś cel. Tymczasem doceniam dotychczasowe osiągnięcia, spełniam się, rozwijam, robię to, co lubię. Teraz moje marzenia skupiają się także wokół córki Ali. Ma 3 latka i już chętnie zasiada za perkusją, ożywia się na widok motocykla i z zacięciem śpiewa. Chciałbym, żeby mogła w przyszłości z radością rozwijać swoje pasje.
G.Ch. - Mówią, że marzenia się spełniają. I tego, dziękując za rozmowę serdecznie Panu nasza redakcja życzy.
GCh
|