Pani Grażyna Klucznik ukończyła Wyższą Szkołę Pedagogiczną im. Kotarbińskiego w Zielonej Górze, Wydział Pedagogiki - Nauczanie Początkowe i Wychowanie Przedszkolne, Studia Podyplomowe w Wyższej Szkole Zawodowej w Legnicy na kierunkach: Zarządzanie Oświatą i Sztuką. Na co dzień wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 im. Marii Konopnickiej, a także solistka chojnowskiego chóru Skoranta.
Gazeta Chojnowska - Pani największą pasją jest muzyka i śpiew. Kiedy postanowiła Pani, że edukacja muzyczna to wymarzona droga? Czy ktoś Panią zainspirował?
Grażyna Klucznik - W otoczeniu muzyki spędzałam czas od dziecka. Apetytem na śpiew zaraził mnie mój tato - był wspaniałym tenorem, dobrym instrumentalistą. To dzięki niemu stawiałam pierwsze muzyczne kroki. W tym czasie zmagania muzyczne dzieliłam z tańcem
i teatrem. Uczęszczałam na lekcje baletu, tańca artystycznego i zajęcia teatralne. Do tego wszystkiego grałam w drużynie "Konfeksu" w piłkę ręczną. Ale tak to już jest, że szuka się swojego miejsca na ziemi. Pozostałam przy śpiewie. Bardzo miło wspominam pana Zbigniewa Podreza-Kisielewskiego, pana Jana Żaka. Brałam udział w wielu konkursach, gdzie zdobywałam czołowe miejsca i liczne nagrody. Mogę pochwalić się, że śpiewałam nie tylko przy akompaniamencie fortepianu, ale również z orkiestrą, big-bandem, co na tamte czasy było czymś wyjątkowym. Śpiewałam również w chórze prowadzonym przez pana Ryszarda Rydza. To piękne chwile. Szkoda, że już nie wrócą.
G.CH.- Śpiewa Pani w chojnowskim chórze Skoranta, który obchodzi w tym roku X-lecie założenia. Jakie było te dziesięć lat?
G.K. - Spotkałam tam bardzo ciekawych ludzi. Wielu z nich posiada różnorodne talenty. Podziwiam ich. Lubimy ze sobą przebywać i to jest chyba najważniejsze. Zawiązały się tam liczne przyjaźnie. Lada moment minie 10 lat naszej pracy. Wspólne wyjazdy, koncerty, spotkania - będzie co wspominać. Nie nudzimy się ze sobą. Jesteśmy "mieszanką różnorodności". Inne charaktery, zwyczaje, miejsca pracy, potrzeby, a jednak stworzyliśmy jedność. Lubimy się wszyscy i jeśli zajdzie taka potrzeba, gnamy sobie z pomocą i staramy się zrobić to jak najlepiej.
G.CH.- Czy pamięta Pani swój pierwszy występ? Jakie emocje mu towarzyszyły?
G.K. - Mój pierwszy występ… tak… pamiętam. Akompaniował mi pan Zbigniew Podrez-Kisielewski. Dawno temu… Tak zjadła mnie trema, że musiał zagrać wstęp trzy razy. Za to efekt końcowy był fantastyczny... - brawa na stojąco i dwie nagrody, w tym jedna najważniejsza, bo od publiczności. Wspominam to i nadal czuję mały dreszczyk emocji. Takie chwile zawsze pozostaną dla mnie ważne.
G.CH. - Muzyka jednoczy ludzi, czy utkwiły Pani jakieś szczególne momenty z występów ?
G.K. - Z wielkim sentymentem wspominam jedno wydarzenie. To było niesamowite. Uczestniczyłam razem z chórem w koncercie "Miłosierdzia Bożego" w Rzymskokatolickiej Parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, której gospodarzem jest ks. Gacek. W przedsięwzięciu brały udział trzy chóry, wspaniali soliści i orkiestra. To było przeżycie! Muzyka połączyła blisko 200 osób. Dla mnie to podwójna radość. Uwielbiam śpiewać w kościele. Nie chodzi tu tylko o wspaniałą akustykę, jest jeszcze drugi aspekt dotyczący przeżyć wewnętrznych.
G.CH. - "Muzyka, to nic innego jak uczucia, które można usłyszeć". Czym dla Pani jest śpiew?
G.K. - Czym dla mnie jest śpiew… Może ujmę to tak - budzę się rano i już zaczynam śpiewać i tak przez cały dzień. Lubię też śpiewać, kiedy jest mi smutno, czegoś się obawiam, wtedy zagłuszam złe emocje. Zupełnie inaczej, kiedy robię to z radości. Pamiętam taki moment, kiedy śpiewałam w domu, jak to się mówi, pełną parą, gdy skończyłam zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i usłyszałam pytanie "Czy zaśpiewam coś jeszcze…? Takie chwile są bezcenne…
G.Ch. - Jak Pani dba o głos? Ćwiczenia, techniki, odżywianie czy ma Pani jakieś tajniki pielęgnowania strun głosowych?
G.K. - Metody dbania o głos są prze-różne. Każdy, kto pracuje głosem, śpiewa, dostosowuje je do siebie. Wiadomo nie pijemy napojów gazowanych, unikamy lodów, orzeszków, zbyt ostrych potraw, dobrze jest stosować dietę łatwo strawną…, ale przyznam się szczerze - w życiu wygląda to różnie. Generalnie należy tak postępować, aby sobie nie szkodzić.
G.CH. - "Muzyka zabiera nas tam, gdzie słowa nie mogą". Pani ulubiony repertuar? Czy muzyka, którą Pani lubi słuchać, uzależniona jest od nastroju?
G.K. - Muzyka, to przeżycie, nieraz bardzo głębokie. Dobór utworów jest ważny. Musi być spójny z naszą osobowością, możliwościami głosowymi. źle jest, kiedy śpiewając nie mamy nic do powiedzenia. Należy zwracać uwagę na tekst, jego wartość, płynącą mądrość, emocje. Przed każdym występem mam zawsze ogromną tremę, jestem po prostu świadoma swoich niedoskonałości. Zastanawiam się, czy nie pora już zrezygnować z występów solowych. Cieszę się, kiedy słyszę, że jeszcze komuś, to co robię, się podoba. Nie mam swoich ulubionych utworów. Wszystko zależy od mojego nastroju, miejsca, w którym mam być i niejednokrotnie od tego, co w danym momencie chciałabym powiedzieć.
G.Ch. - Czy inspiruje Pani uczniów do tworzenia tekstów piosenek, melodii, prac artystycznych. Największe pozytywne zaskoczenie na jednej z twórczych lekcji?
G.K. - Młodzi ludzie są wspaniali. Szczerzy do granic. Bywają bardzo kreatywni. To młodzi twórcy, trzeba im tylko w tym pomóc. Nieraz ze zdumieniem słuchałam stworzonych na poczekaniu mini utworów. Były naprawdę dobre. To oczywiście moje subiektywne odczucie. Jedną lekcję pamiętam szczególnie. Uczniowie prezentowali swoje teksty napisane do podanej melodii. Zaprezentowała się uczennica Danusia. Jej tekst był bardzo dojrzały, a wykonanie zachwycało. Prze-piękny głos, wrażliwość i umiejętność wydobycia tego, co najważniejsze. Wszyscy biliśmy jej brawo. Takie samorodki nie zdarzają się często. W jej drogę życiową, na całe szczęście, muzyka wplotła się na dobre.
G.Ch. - Z okazji X-lecia SKORANTY i minionego Dnia Edukacji Narodowej życzymy wszelkiej pomyślności, wielu inspiracji, by zawsze Pani obdarzała innych ciepłem i radością, by zarażała Pani swoją życzliwością i pasjami.
K. Burzmińska