Utalentowana Sabina Śmiałek, to chojnowianka, która mieszka we Wrocławiu.
Z wykształcenia pedagog. Jej pasja to rękodzieło, jest samoukiem. Twórczy pomysł i precyzyjne wykonanie są oryginalne i jedyne w swoim rodzaju.
Gazeta Chojnowska - Po studiach wyjechałaś do Anglii, tam odkryłaś miłość do szycia i filcu?
Sabina Śmiałek - Dokładnie. Miałam w Anglii stresującą pracę, wszystkich znajomych zostawiłam w kraju, a mój ówczesny partner biegał po klientach z aparatem, więc szybko stwierdziłam, że też muszę sobie znaleźć jakąś pasję, która mnie zrelaksuje, rozwinie i będzie dobrym "zabijaczem" czasu.
G.Ch. - Filc jest jednym z najstarszych wyrobów włókienniczych wytwarzanych przez ludzi. Proces tworzenia malutkich laleczek, z dbałością o każdy szczegół, to niezwykła zdolność. Czy potrzeba wielkich pokładów cierpliwości, by stworzyć filcowe cudo?
S.Ś. - Oj tak!:) Z filcowaniem jest tak samo, jak z każdym innym rękodziełem. Żeby coś wyglądało profesjonalnie i było porządnie wykonane potrzeba do tego wielu pokładów cierpliwości. Ja dorzuciłabym jeszcze zdrową dawkę samokrytyki i jeden, czy dwa dni, żeby spojrzeć na skończoną pracę raz jeszcze i ostatecznie zdecydować, czy coś jeszcze dodać/zmienić, czy zostawić ją w spokoju.
G.Ch. - Ile czasu musiałaś poświęcić, by powstała jedna postać z filcu?
S.Ś. - Ciężko to sprecyzować. Godziłam filcowanie i wykonywanie zleceń dla klientów z moją stałą pracą na pełny etat. Czasem potrafiłam wrócić do domu i filcować do północy, innym razem poświęcić temu tylko godzinę, bo nie miałam weny lub czasu na to. Jakby jednak przysiąść i skupić się tylko na tym, to zrobienie lalki zajęłoby jakieś 4 intensywne dni.
G.Ch. - Jaki jest powód zmiany filcu na glinę?
S.Ś. - Powodem, dla którego po pięciu latach postanowiłam skończyć z filcowaniem jest moje przejście na weganizm. Weganką jestem od ponad roku, wegetarianką jeszcze dłużej, ale o ile łatwo było mi zrezygnować z produktów spożywczych pochodzenia zwierzęcego, czy skórzanej odzieży, tak z moim filcowaniem i używaniem wełny nowozelandzkiej było dużo trudniej. Potrzebowałam po prostu więcej czasu, żeby dojrzeć do tej decyzji i patrzeć pozytywnie na jej konsekwencje. Wiele osób tego nie rozumie, bo przecież krowa daje mleko, a owce trzeba strzyc, ale dla zainteresowanych polecam zasięgnąć trochę szerszej wiedzy na ten temat.
G.Ch. - Aktualnie zajmujesz się gliną. Filc był staranną kopią, glina natomiast bardzo pobudza wyobraźnię. Twoje dzieła są kreatywne, kolorowe i bardzo oryginalne. Skąd czerpiesz pomysły na ciekawe formy?
S.Ś. - Z głowy, z otoczenia, patrząc na ludzi w tramwajach... Nie zawsze mam czas inspirować się chodząc po wrocławskich galeriach sztuki, a pomysłów z Internetu nie podkradam:) Czasem od początku wiem, co chcę zrobić, innym razem po prostu siadam i daję się ponieść wyobraźni.
G.Ch. - Fantastyczne handmade to talent, którego można tylko pozazdrościć. Tworzysz biżuterię, szyjesz, wykonujesz dekoracje do domu… Czy masz jakieś marzenia związane ze swoją pasją?
S.Ś. - Oj tak, jak najbardziej! Marzy mi się, aby kiedyś było to moją jedyną pracą, sposobem nie tylko na odreagowanie i przyjemne odejście od codziennej rutyny, ale także sposób na zarabianie pieniędzy, bo jak na razie, to tylko "dodatkowy" dochód, jakby druga praca. Nie lubię brać udziału w targach handmade, moje prace znalazły się tylko w jednej galerii sztuki we Wrocławiu, bo nigdy nie jeździłam z lalkami po mieście starając się je wszędzie upchnąć. Moje marzenie to po prostu swoboda miejsca zamieszkania, bo dzięki handmade nie muszę być nigdzie "przyszyta" na stałe.
G.Ch. - Wróciłaś do Polski. Czy jest szansa, że kiedyś chojnowianie będą mogli podziwiać Twoje prace na żywo?
S.Ś. - Jeżeli tylko pojawiłaby się taka opcja np. w Domu Kultury, to oczywiście byłoby mi bardzo miło. Mieszkałam naprzeciwko tego budynku ponad 20 lat i miło mi widzieć, jak pięknie miasto go odnowiło!
G.Ch. - Życzymy Ci spełnienia marzeń, inspiracji w tworzeniu nowych form, manualnych dzieł sztuki. By Twój talent był doceniany. A przede wszystkim, by pasja rodziła nowe pomysły i dawała radość Tobie i innym.
S.Ś. - Dziękuję bardzo. A wszystkich zainteresowanych zapraszam na moją stronę sztukapuka.com
K. Burzmińska