Jeśli sny mają znaczenie – ten niewątpliwie był profetyczny. Mnóstwo rzymskich cyfr, których nie potrafiła zliczyć nasza bohaterka, pojawiło się lata temu, w jednym z jej sennych widzeń. Czy te liczby symbolizowały długie życie? Czas doczesnej wędrówki zależy od wielu czynników, a może decyduje przeznaczenie?
Uwielbia polne kwiaty. Nie przepada za słodyczami. Nie lubi dyplomatycznych rozmów, które są poniekąd zakłamane. Mówienie prawdy to jedna z najważniejszych cech jaką powinni posiadać ludzie. Szczególne miejsce w jej sercu zajmują uczucia: miłości do synów, ojczyzny i wspomnienie rodzinnego domu…
Pani Władysława Kogut-Osesik urodziła się w Stryju na Ukrainie 17 stycznia 1918 roku. Gdy miała pół roku, rodzice zamieszkali w innej miejscowości: „Mój tata był kolejarzem, został przeniesiony do Sambora, tam kupił ładny dom" – wspomina. Sambor, to miasto w obwodzie lwowskim nad rzeką Dniestr, które w pamięci bohaterki zachowało niezwykły obraz. To miejsce dzieciństwa, najlepszych lat: „Miałam dziesięcioro rodzeństwa, dwoje dzieci wcześnie zmarło. Mój tata był dumny, że ma tyle dzieci. Pamiętam jego szczęśliwą twarz, gdy to mówił. Nasza rodzina była bardzo zżyta. Rodzice byli dla siebie bardzo dobrzy, nigdy się nie kłócili, żyli w zgodzie".
Pani Władysława była bardzo zdolnym dzieckiem. Talent malarski, muzyczny,a w późniejszym czasie poetycki odzwierciedlają jej delikatną i wrażliwą naturę: „Mój brat grał na skrzypcach i mandolinie, ja natomiast pięknie śpiewałam, miałam naprawdę ładny głos. Jedyne czego żałuję w moim życiu, to że nie uczyłam się śpiewać. Byłabym lepsza od Ma-ryli Rodowicz!" – wnioskuje z uśmiechem na buzi.
W 1946 roku Pani Władysława przyjechała do Chojnowa. Tu znalazła pracę i poznała przyszłego męża. Wyszła za mąż mając 30 lat. W tamtych czasach było to stosunkowo późno: „Nie ma co się do małżeństwa spieszyć!" – komentuje z uśmiechem i dodaje: „Prawdą jest, że kiedyś dwudziestolatka bez męża, mogła usłyszeć kilka kąśliwych uwag. Jednak w mojej rodzinie, to się nie zdarzało. Moja mama zawsze powtarzała, że na wszystko przyjdzie w życiu czas, pośpiech nie jest dobrym doradcą".
Kolejne lata przyniosły radość z macierzyństwa. 100-letnia mieszkanka Chojnowa ma trzech synów, których kocha ponad życie. Wzruszenie, nostalgia i łzy pojawiają się, gdy padają takie słowa jak mama, tata, Sambor: „Mama to najpiękniejsze słowo. Nie ma nic świętszego niż mama" – poruszona ledwo wypowiadając zdanie, ociera łzy.
Miasto, w którym mieszkała zapisało się w pamięci jej wszystkich zmysłów: „Wspominam żurek cioci, robiony na mące, szynka pachniała wędzarnią, a chleb nie miał konserwantów. Woda ze studni w Samborze była przepyszna! Nigdy nie zapomnę tego smaku. Bardzo lubiłam święta, zapach choinki. Nie było elektryczności, świece wyglądały pięknie na drzewku".
Gdy Pani Władysława miała 56 lat zaczęła pisać wiersze. Przepełnione bólem i tęsknotą, są pewnego rodzaju ukojeniem. Utwory pozwalają na pożegnanie z rodzicami i ukochanym domem: „Czuję jak po policzku łza się toczy, nie wiem czy to płacze serce moje, czy to płaczą moje oczy", „Rozpostarłam ręce, wzięłam dom w ramiona, przytuliłam się do muru, ucałowałam ściany i tak pożegnałam, mój dom rodzinny ukochany", „Niebo jesienne, bladoniebieskie, tak jak oczy mego taty. Jesienne niebo smutne. Często za tatą płacze", „Otworzyłam atlas, łzy na mapę kropią. Co tam jest? Sambor i Dniestr. Wiem, że ich nie zobaczę, i dla-tego serce boli i serce płacze".
Głównymi wątkami ponad siedemdziesięciu wierszy są uczucia tęsknoty, pożegnania, a także otaczająca przyroda. Wiersze Pani Władysławy to rodzaj pamiętnika, który na swoich kartkach zapisał miłość, cierpienie i kojące piękno natury.
Rozmowa, której wrażliwy ton wkradał się we wszystkie poruszone myśli.
Rozważania trudnych chwil. Wspomnienia dawnych lat. Historia, którą napisało życie Pani Władysławy jest opowieścią pełną cierpień. Momentów bolesnych było bardzo dużo. Piękne świadectwo spokoju, miłosierdzia i miłości, które na wielu płaszczyznach pozostaną tajemnicą. Wielkość Pani Władysławy polega na tym, że potrafiła wybaczać, nawet w najokrutniejszych momentach życia.
Duma i radość z rodzicielstwa owocuje niezwykle piękną relacją i szacunkiem między Panią Władysławą a jej synami: „Kocham ich nad życie. Moi synowie są cenniejsi niż wszystkie skarby świata. To dobre dzieci, naprawdę wychowałam ich sercem. Jestem z nich bardzo dumna!" – wzruszona, spogląda na jednego z nich, uśmiecha się, a w jej bladoniebieskich oczach szklą się łzy wzruszenia i szczęścia...
Droga Pani Władysławo! Zdrowia, pomyślności i wszystkiego co najpiękniejsze. Niech setny rok życia przyniesie Pani wiele szczęśliwych chwil w gronie najbliższych.
Urodzinowe spotkanie odbyło się 17 stycznia o godzinie 15.00. Życzenia i gratulacje zostały złożone w imieniu władz miasta przez panią sekretarz Brygidę Mytkowską, a także przez przedstawicielki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Legnicy. Uroczysty toast, pyszny tort i wymarzone prezenty dały wiele radości Pani Władysławie. Wspomnień, wzruszeń, a przede wszystkim uśmiechu, w tym pięknym dniu nie brakowało.
Gratulujemy wspaniałego jubileuszu!