W 48 godzin po.... - Gazeta Chojnowska w ramach portalu E-Informator.pl



artykuły:

ostatnie
popularne
komentowane
regulamin
archiwum PDF
stopka redakcyjna
ogłoszenia
podgląd artykułów
podgląd komentarzy



W 48 godzin po....



Dwa dni po zakończeniu ustanawiania rekordu w 48. godzinnej jeździe na rowerze górskim non stop, spotkaliśmy się z inicjatorem i uczestnikiem imprezy Jerzym Sobczakiem.


Emilia Grześkowiak - Rekord odnotowany, impreza się udała, dokonaliście czegoś niecodziennego. Tylko po co?

Jerzy Sobczak - Mówiłem o tym już wielokrotnie. Ustanawianie rekordu było dla nas osobiście sprawdzeniem własnych możliwości. Każdy z nas chciał zaistnieć, pokazać się we własnym środowisku. Wszyscy jesteśmy amatorami i ogromnymi miłośnikami dwóch kółek. Nie bierzemy na co dzień udziału w rywalizacjach kolarskich, nie zdobywamy medali - to był jeden ze sposobów, żeby osiągnąć jakiś sportowy sukces. Udało się. Po za tym, chyba nikt nie ma wątpliwości, że tego rodzaju przedsięwzięcia są wspaniałą promocją miasta. O Chojnowie pisała prasa, mówiło radio, obrazy emitowała telewizja. Najdrobniejsze wzmianki w mediach powodują, że nawet tak nieduża miejscowość jak nasz gród nad Skorą przestaje być nieznanym punktem na mapie.

E.G - Wielu obserwatorów zastanawiało się, cóż to za rekord, kiedy zawodnicy co jakiś czas się zmieniają?

J.S - Dla osób z takimi zarzutami mam jedno stwierdzenie - niech sami spróbują "tej, niewyczerpującej" jazdy. Zapewniam, że każdy z nich po kilku godzinach, miałby dość. Jest fizyczną niemożliwością, jeździć przez kilkadziesiąt godzin bez przerwy. Każdy z nas ma potrzeby fizjologiczne, sprzęt też nie jest niezawodny - trzeba dopompować koła, nasmarować pewne części, dokonać drobnych napraw. Poza tym każde rekordy tego typu przebiegają w podobny sposób, a malkontenci zawsze się znajdą. Byli też tacy, którzy z góry zakładali, że nie damy rady. Wszystkim niedowiarkom i "złośliwcom" udowodniliśmy, że w Chojnowie można osiągnąć sukces, wbrew przeciwnościom i własnym słabościom.

E.G. - W tegorocznej grupie śmiałków znaleźli się nowi zapaleńcy. Jakie były ich nastroje przed, w trakcie i po rekordzie?

J.S. - Wszyscy od początku do końca imprezy podchodzili do niej z wielkim entuzjazmem. Przez 48 godzin ich zapał nie stygł. W końcowej fazie ku naszemu zdziwieniu, zauważyliśmy, że odczuwamy mniejsze zmęczenie po dwóch dniach jazdy, niż w ubiegłym roku po 24 godzinach. Niewątpliwy wpływ na taką kondycję miała profesjonalna opieka dietetyków i masażysty z Miedziowego Centrum, którzy cały czas nad nami czuwali. Mieliśmy ścisłą dietę, której nie mogliśmy łamać, napoje też były ściśle określone i dużo odpoczynku... Wszyscy zawodnicy byli bardzo zdyscyplinowani. O wspaniałym wpływie tych zabiegów niech świadczy fakt, że niemal cała grupa, tuż po czterdziestoośmiogodzinnej jeździe, do późnych godzin wieczornych bawiła się jeszcze na festynie. Ja sam, jak tylko zszedłem z roweru poszedłem na piwo, które "chodziło za mną" przez cały czas jazdy. Chyba nigdy wcześniej tak bardzo nie smakował mi ten złocisty trunek.

E.G. - Czy planując rok temu to przedsięwzięcie, tak właśnie wyobrażał pan sobie całą jego oprawę.

J.S - Pierwsze ustanawianie rekordu i związana z tym organizacja były lekcją na przyszłość. Pojawiały się wówczas niedociągnięcia, właśnie typu organizacyjnego, ale wszyscy uczymy się na błędach. Dowodem jak pojętnymi uczniami jesteśmy była tegoroczna impreza, która w moim przekonaniu wypadła na "6" - właśnie tak, jak sobie zawsze wyobrażałem. Bez wątpienia dojrzeli także kibice. Doping był wspaniały. Utworzył się nawet tymczasowy fan-klub złożony z mieszkańców pobliskich budynków, którzy do bardzo późnych godzin nocnych nie odstępowali nas, dodając sił i urozmaicając monotonię. W tym miejscu muszę wspomnieć o jeszcze jednym zagorzałym kibicu - mam tu na myśli psa mojego kolegi, Agata, który wielokrotnie, stojąc na dwóch łapach oparty o barierki, bądź siedząc na chodniku szczekał dając wyraźnie do zrozumienia, że jest z nami. Kolejnego czworonożnego kibica zauważyłem w oknie jednego z pobliskich domków. Duży rottwailer, wraz ze swoim państwem, obserwował wszystko co działo się na ulicy.

E.G. - Co za rok? Czy już coś chodzi panu po głowie?

J.S. - To pytanie pojawiało się chyba najczęściej. Dzisiaj jednak nie potrafię jeszcze na nie odpowiedzieć. Zapewne coś wymyślimy, tym bardziej, że po trzeciej próbie ustanowienia jakiegoś rekordu, Chojnów będzie miał szansę zostać wpisany do Księgi Rekordów jako miasto z certyfikatem "Miasto Rekordów Rowerowych". Na pewno nie będzie to kontynuacja tegorocznego rekordu. Coś pośredniego, bez wątpienia związanego z dwoma kółkami.

E.G. - Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.
* * *
Kilka dni po sukcesie, kolarze w pełnym "umundurowaniu", wyjechali na rowerach do Legnicy. Ich celem był budynek Starostwa Powiatowego, gdzie, na zaproszenie wicestarosty Franciszka Chyły, zawodników zaprezentowano i przekazano gratulacje podczas odbywającej się sesji. Uczestnicy ustanawiania rekordu obdarowani zostali okolicznościowymi dyplomami i ogromnym tortem z napisem "Dla osiemnastu wspaniałych". Wizytę uwieczniono na wspólnym zdjęciu.

Tegoroczny wpis do Polskiej Księgi Rekordów i Osobliwości jest już komisyjnie odnotowany. Jego wydruk w nowej edycji Księgi będziemy mogli odczytać dopiero za rok, kiedy zostanie wydana.
W tym numerze, dla tych wszystkich, którzy nie mieli jeszcze okazji nabyć pierwszej edycji Polskiej Księgi Rekordów, drukujemy wpis z naszymi ubiegłorocznymi bohaterami.
A od następnego numeru będziemy Państwu prezentować inne wyczyny naszych ziomków zawarte właśnie w tej księdze.

Rekordowa jazda na rowerach
W dniach 24-25 sierpnia 2001 r. 12 mieszkańców Chojnowa (woj. dolnośląskie), kolarzy- amatorów, ustanowiło rekord Polski w 24. jeździe rowerem górskim. Pokonywano pętlę o długości 1 km, usytuowaną na jednej z ulic miasta. Pomysłodawcą i jednocześnie uczestnikiem rekordowego wyścigu był Jerzy Sobczak. W skład zwycięskiej ekipy wchodzili również: Agata Dąbek, Jacek Sobczak, Mariusz Blecharz, Daniel Porębski, Robert Wierzbicki, Łukasz Dorożko, Jakub Kuczma, Łukasz Kuczma, Przemysław Semczuk, Lesław Wiśniewski i Stanisław Panek. Zawodnicy jechali 24 godziny, pokonując trasę 594 km z przeciętną prędkością 24,75 km/h. Opiekę nad całością imprezy sprawowało Miedziowe Centrum Kolarstwa w Głogowie oraz Urząd Miejski w Chojnowie.


Emialia Grześkowiak
Napisz swój własny komentarz
Tytuł:      Autor:

serwis jest częścią portalu www.E-Informator.pl przygotowanego przez MEDIART © w systemie zarządzania treścią CMS Kursorek | Reklama