Był to pierwszy od lat wypadek, a raczej wydarzenie, na terenach Polski. Miasta w północnych regionach kraju odczuły ruchy tektoniczne ziemi. Fakt, że wstrząsy nie miały tak znacznego efektu, jak np. w Japonii, Iranie czy nawet bliżej: we Włoszech lub Grecji, ale panika, jaka w Suwałkach, Olsztynie, Biskupcu, czy Elblągu powstała, była ogromna.
Z zaskoczeniem przyjęliśmy wiadomość o wstrząsach, jakie wywołane zostały przez
przesunięcia tektoniczne w naszym kraju. Podziemne wstrząsy mają miejsce także i u nas. Najbardziej „wrażliwym" na tąpnięcia punktem naszego byłego województwa legnickiego są zwykle Polkowice czy Lubin. Miasta, które przed 30-40 laty, jeszcze wówczas małe miasteczka nie opanowane przez kopalnie, „stały twardo" na ziemi, w odróżnieniu od miast górnośląskich, dziś niejednokrotnie odczuwają wstrząsy związane z ruchami powstałych tu kopalni.
„Właśnie wyłączałam telewizor, gdy nagle podłoga zaczęła się trząść, regał zaczął się sam posuwać. Początkowo nie wiedziałam co jest grane. Nawet nie wiem, co wtedy myślałam, ale wiem jedno, że stałam jak osłupiała. To był szok..." – to wypowiedź mieszkanki Suwałk.
„Na początku myślałem że to wybuch stacji gazociągowej (czy jak to się nazywa) na ulicy Nowomiejskiej. Dopiero po kilku chwilach pomyślałem o trzęsieniu ziemi...ale trzęsienie ziemi na terenach asejsmicznych? Pan Kwiecień (mój nauczyciel geografii) mówił, że u nas nie może dojść do czegoś takiego. Drugi wstrząs był dużo silniejszy od pierwszego, jeździły szafy, drżała podłoga... Oby tylko więcej coś takiego się nie powtórzyło..." (uczeń klasy trzeciej liceum suwalskiego).
„Nie było aż tak źle – mówi Emilka, uczennica gimnazjum suwalskiego, córka moich znajomych z Suwałk (skontaktowałem się z nią drogą „gadu gadu"). – Huku się narobiło, chyba więcej niż było potrzebne. Jest to takie dziwne uczucie, kiedy ławka trzęsie się pod tobą. Byłam wówczas w szkole. Pierwszy wstrząs odczułam około godziny 13,00, drugi, zresztą ten mocniejszy, o 15,00. Czy odczuwałam lęk? Chyba nie. Nie zdawałam sobie wówczas z tego sprawy. Dopiero w domu dowiedziałam się o trzęsieniu. Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że to tak może wyglądać. Siedziałam w klasie i nagle poczułam, że krzesło chodzi pode mną, a ja razem z nim. W pierwszej chwili przypuszczałam, że to głupia zabawa kolegi z ławki z tyłu, który nogą trąca krzesło. I za chwilę się uspokoiło.
W Chojnowie tego rodzaju zjawisko nie miało jeszcze miejsca. I obyśmy tylko nie musieli być świadkami czegoś takiego. Nasuwa się tylko pytanie – czy, gdyby – nie daj Boże – spotkało nas takie zjawisko, umielibyśmy zachować zimną krew?Mieliśmy wprawdzie styczność z kilkoma kataklizmami (przypomnę choćby wybuch gazu w budynku przy ul. Legnickiej 8 marca 1994 r., ale to jednak nie to samo. Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, i obyśmy nie musieli nigdy w takich sytuacjach się sprawdzać.
KADŁUBEK