Moja historia - 48 godzin - Gazeta Chojnowska w ramach portalu E-Informator.pl



artykuły:

ostatnie
popularne
komentowane
regulamin
archiwum PDF
stopka redakcyjna
ogłoszenia
podgląd artykułów
podgląd komentarzy



Moja historia - 48 godzin




      To było za głębokiej komuny. Wspomnienia tamtych przeżyć towarzyszą mi jednak każdego dnia i niemal każdej godziny.
Był styczeń, ale, jak się później okazało, sprawa dotyczyła zajścia z grudnia poprzedniego roku.
Dzwonek do drzwi, za nimi milicjant. W tamtych czasach widok umundurowanego funkcjonariusza budził zgoła inne niż dziś odczucia. Nogi mi zmiękły, serce zaczęło bić jak nigdy dotąd. Czułam jak płoną mi policzki, a ręce zaczynają drżeć. Starając się ze wszystkich sił nie okazywać zdenerwowania zapytałam, o co chodzi.
- Proszę podpisać, mam dla pani wezwanie na komendę.
Nie wiem, czego się spodziewałam, co chciałam usłyszeć, ale ta krótka informacja spotęgowała zdenerwowanie. Nie udało się już tym razem ukryć jak bardzo jestem roztrzęsiona. Biorąc długopis do ręki, dygotałam jak w febrze, z trudem udało mi się czytelnie wykaligrafować nazwisko i imię. Drzwi za milicjantem zamknęły się, a ja stałam jeszcze w bezruchu próbując zebrać myśli. Matko, o co chodzi?! Czego ONI chcą? Szukając w zakamarkach pamięci wydarzeń z ostatnich dni, tygodni, miesięcy próbowałam znaleźć przyczynę. Nic, pustka. Przecież w nic się nie angażowałam, z nikim nie rozmawiałam na „zabronione tematy", a może to ktoś z mojego otoczenia chciał zasłużyć się partii i wymyślił jakąś prowokację, a może to pomyłka? Tak to z pewnością pomyłka. Uczepiwszy się tej myśli, mimo wszystko w ogromnym napięciu, doczekałam terminu wizyty na komendzie. Strach powrócił jak tylko przekroczyłam próg obcego mi dotąd gmachu.
- Nazwisko – usłyszałam głos dyżurnego przy okienku. - W jakiej sprawie?... Pokój nr 32…
Wchodziłam po schodach z przekonaniem, że zaraz, po wyjaśnieniu tej okropnej pomyłki, będę po nich schodzić i ze szczerym uśmiechem pożegnam funkcjonariusza w okienku. Znalazłam drzwi, zapukałam, weszłam, wskazano mi krzesło. I znów: nazwisko, adres, data urodzenia i wszystkie takie formalności. Odpowiadałam mechanicznie czekając na konkretne pytania.
- Czy 15 grudnia w miejscu pracy zakupiła pani wyroby wędliniarskie i mięso?
Tego spodziewałam się najmniej. Czy należę do jakiejś nielegalnej organizacji, czy jestem przeciwko władzy, czy żyje mi się dobrze w socjalistycznej Polsce? – takie pytania brzmiały mi w uszach przez ostatnie dni, a nie jakieś tam mięso?!
Milczałam dłuższą chwilę usiłując dopasować podaną datę do częstych transakcji tego typu.
- Tak - odpowiedziałam śmiało przekonana o nieszkodliwości mojego czynu. Jakże się myliłam. Po kilku kolejnych zdawkowych zdaniach i odpowiedziach na dziwne pytania okazało się, że jestem paserką – wrogiem ludu i należy mnie zatrzymać do wyjaśnienia. Zatrzymać na 48 godzin. Rodzina zostanie powiadomiona, mnie zaprowadzono do celi. Gość, u którego wszystkie moje koleżanki kupowały mięso uzupełniając kartkowe racje, pracował w masarni. Wiedziałyśmy, że wynosi towar z zakładu, ale kto wtedy myślał o konsekwencjach, a z pewnością nikt nie spodziewał się, że za kupno kilograma schabu trafi za kratki.
To był szok, jakiego ani wcześniej, ani później nie doznałam. Strach, przerażenie, wstyd, bezsilność, rozpacz – to wszystko kołatało się we mnie przez całe 48 przeraźliwie długich godzin. Może gdybym wydawała gazetkę, głosiła na wiecach prawdę, walczyła o wolność, może wtedy byłabym nawet dumna z tego gdzie się znalazłam, ale w mojej sytuacji było to żenujące i cholernie upokarzające.
Trudno opisać słowami każdą minutę spędzoną w nieprzyjemnej, wilgotnej celi. Pamiętam je po kolei. Do dziś każdy kęs przetworzonej zwierzyny przywołuje tamtych kilkadziesiąt godzin. Młodemu pokoleniu wyda się to zapewne absurdem – i ja tak wtedy myślałam. Cóż, to była jednak prawda – siedziałam za kawałek mięsa i kiełbasy. Takie to były czasy…



Cykl „Moja historia" proponujemy Państwu z nadzieją, że zechcecie na łamach Gazety podzielić się swoimi niecodziennymi opowieściami. Powyższe zdarzenie miało miejsce naprawdę i na takie relacje czekamy – na fragment Waszego życia, ten najpiękniejszy lub najbardziej dramatyczny. Możecie go Państwo napisać sami lub opowiedzieć naszemu redaktorowi.


wysłuchała Emilia Grześkowiak
Napisz swój własny komentarz
Tytuł:      Autor:

serwis jest częścią portalu www.E-Informator.pl przygotowanego przez MEDIART © w systemie zarządzania treścią CMS Kursorek | Reklama