Podobne widoki służby miejskie odkrywają świtem przynajmniej dwa razy w tygodniu. Powyginane znaki drogowe, poprzewracane kontenery, połamane drzewka, zniszczone ławki, to najczęstsze akty wandalizmu, które każdego roku kosztują nasze miasto wiele pieniędzy.
W minioną sobotę z koryta Skory wyjęto 2 kosze, które wandale wyrwali z betonową podstawą i wrzucili do rzeki. Innym razem pracownicy urzędu zmuszeni byli zdemontować kilka znaków drogowych i wymienić wygięte słupki.
Za taki stan rzeczy najczęściej obwinia się policję, nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnim czasie zdecydowanie osłabła kontrola społeczna, a z tzw. opinią publiczną przestano się liczyć. Nie ulega wątpliwości fakt, że wandalami są w zdecydowanej większości ludzie młodzi. Rodzice z dużą pobłażliwością zaczęli się odnosić do zachowania swych dzieci. Wyznają swobodniejsze zasady moralne - albo w ogóle ich nie wyznają. Preferują często tzw. wychowanie bezstresowe, którego efektem jest osłabienie - czy wręcz utrata - wpływu na młode pokolenie.
Dorosłym trudno dziś, będąc świadkiem aktu wandalizmu, zwrócić uwagę czy wręcz zdecydowanie zainterweniować, w sytuacji, kiedy naprzeciw stoi grupa wyrostków bez zahamowań. Jakie jest więc wyjście? Edukacja w szkole, bardziej rygorystyczne wychowanie w domu, dyscyplina, prewencja…? Może Państwo macie skuteczny pomysł na to jak zachować od zniszczenia, to, co wspólnie staramy się w tym mieście stworzyć? Czekamy na propozycje.
