Dziury w jezdni, złoszczą, ale dawno już przestały dziwić. Przestały do tego stopnia, że często nawet ich nie zauważamy. Czujnością i bystrością umysłu wykazał się jednak pan Wiktor Teresiak, który idąc ulicą Grottgera zwrócił uwagę na wgłębienie w jezdni. Nierówność (której nie było tu poprzedniego dnia) była na tyle intrygująca, że mężczyzna podszedł bliżej. Mimo zapadającego zmroku nie trudno było z tego miejsca zobaczyć, że owa dziura, to potężne zapadlisko grożące poważnym niebezpieczeństwem tak dla pieszych jak i dla kierowców.
- Jak wielkich rozmiarów jest dziura przekonałem się, kiedy ktoś powiedział, że do środka wpadł pies. Próbując odnaleźć go po omacku włożyłem całą rękę w ciemną czeluść i z trudem udało mi się wyjąć czworonoga.
Nie o tym jednak szlachetnym czynie chcemy pisać. Pan Wiktor bowiem uratował nie tylko pieska, ale z pewnością zapobiegł poważniejszym zdarzeniom.
Szybko poinformował o zagrożeniu odpowiednie służby, a do czasu przybycia pracowników trwał przy zapadlisku ostrzegając kierowców i przechodniów.
- Trochę śmiałem się sam z siebie - ja kierujący ruchem - brakowało mi tylko lizaka i gwizdka, ale sprawa była naprawdę poważna, a konsekwencje nieuwagi mogłyby skończyć się tragicznie.
Postawa godna wzorowego obywatela i choć sformułowanie być może kojarzy się z minionymi czasami, z pewnością jest ze wszech miar pozytywne