Markety nami manipulują
Nie wszyscy zdajemy sobie sprawę jak głęboko przesiąknięte psychologią społeczną są działania zarządzających hipermarketami.
To, że kupujemy te a nie inne produkty, nie do końca jest naszym świadomym wyborem. Spacerując alejkami handlowego molocha, sięgając po atrakcyjny, naszym zdaniem, artykuł, musimy mieć świadomość, że właśnie ten gest został podstępnie wymuszony.
Do robienia zakupów w tych właśnie sklepach skłania nas różnorodność asortymentu i niskie ceny wybranych artykułów. Promocyjne ceny dotyczą jednak ułamka produktów, które proponuje nam market. W konsekwencji, chcąc zaoszczędzić, zazwyczaj wydajemy dużo więcej niż planowaliśmy, a "remanent" zakupów w domu uświadamia nam, że kupiliśmy mnóstwo rzeczy których nie planowaliśmy i które właściwie nie są nam niezbędne. Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedź jest bardzo prosta, chociaż nie dla wszystkich oczywista
Nieświadomie daliśmy się wciągnąć w zastawione pułapki, zastawione na nas przez specjalistów od sprzedaży i reklamy. Oni doskonale wiedzą jak i czym przykuć nasza uwagę. Lepiej od nas znają nasze słabości i mentalność. Robią wszystko, żeby rozbudzić naszą chęć posiadania i byśmy w kasie zostawili jak najwięcej pieniędzy.
Wyznaczony azymut
Manipulacja zaczyna się już od progu. Nasza wędrówka po supermarkecie jest dokładnie zaplanowana. Produkty pierwszej potrzeby, po które najczęściej przychodzimy umieszczono w głębi sklepu. Chcąc je kupić musimy więc przejść niemal całą powierzchnię sklepu mijając po drodze półki z kuszącymi produktami innych branż. Mijamy sprzęt gospodarstwa domowego, RTV, odzież, artykuły papiernicze. A ponieważ mamy jeszcze pusty koszyk, z którym głupio, naszym zdaniem, wyglądamy, wkładamy do niego drobiazgi typu tani komplet szklanek, zestaw noży, jakieś majteczki lub skarpety. Efektywnym chwytem jest także zmiana usytuowania produktów. nowa aranżacja służy temu, abyśmy błądząc w poszukiwaniu proszku do pieczenia, kupili przy okazji pastę do zębów.
Wózek Guliwer
Wielkość marketowego wózka jest dokładnie przemyślana. Oczywiście głównym jego zadaniem jest pomieszczenie dużych zakupów, które robimy na dłuższy czas. Jego rozmiar sprawia jednak wrażenie, że ciągle jest pusty. Nawet dość spore zakupy wyglądają w nim ubogo i często skrępowani dorzucamy co nieco.
Ażurowa struktura ma oczywiście na celu zmniejszyć ciężar "pojazdu", ale jednocześnie pozwala weryfikować zakupy innych klientów. I jeśli zobaczymy u kogoś np. konserwy czy duże opakowanie proszku do prania, sięgamy po te produkty kierując się polską mentalnością - ludzie to kupują, to na pewno są tego warte.
Raj na ziemi
O ogromnym znaczeniu opakowania towaru przekonaliśmy się już niejednokrotnie sami. Barwna kolorystyka i dobry gatunek kartonowego pudełeczka zachęca do zakupu. Ten atut także wykorzystują markety. Odpowiedni wystrój, przyjemne aromaty, muzyka i kolory. Wszystko to działa na nasze zmysły i sprzyja zakupom. Odpowiednie oświetlenie stoisk sprawia, że barwy wydają się dużo żywsze. Owoce i warzywa wyglądają jakby były niedawno zerwane, mięso jest krwistoczerwone. Magia kolorów, zapachów i dźwięku, to kolejny element manipulacji.
Tanio, tanio, tanio...
Najczęściej wybieramy się do hipermarketów skuszeni promocjami i obniżkami cen. Nie możemy przecież przepuścić takiej okazji. między pólkami stoją wielkie kosze, do których w nieładzie powrzucane są towary. sprawia to wrażenie, że już taniej nie można ich kupić. Wybieramy więc coś dla siebie i coś dla męża, jeszcze dla dzieci. Przecena jest czasem symboliczna, ale inaczej kupuje się przecież produkt za 2,99, a inaczej za 3,05. Promocje to chyba najchętniej przyjmowana przez nas okazja. Bez zastanowienia kupujemy szampon z odżywką gratis, trzy opakowania rajstop w cenie dwóch, itp, itd. Tymczasem często w ten sposób nabywamy rzeczy niechodliwe, albo takie, którym mija właśnie termin przydatności.
I jeszcze chwyt na koniec
Zbliżając się do kasy (ich usytuowanie tez jest zaplanowane - nie powinny rzucać się w oczy podczas zakupów) możemy zauważyć, że psychologia sprawdza się w stu procentach. Kosze pełne i długa kolejka nieświadomych naciągniętych. To jednak jeszcze nie koniec. Stojąc w ogonku, czy chcemy, czy nie nasz wzrok często pada na drobny asortyment umieszczony tuż przy kasie. Podświadomie zaczynamy odczuwać głód, dzieci ciągnąc za rękaw naciągają na kolejne co nieco i w koszu ładują kolejne produkty.
Zimny prysznic serwuje się nam przy podsumowaniu naszych zakupów. Kwota na kwitku wydaje nam się nieprawdopodobna i dopiero wówczas zaczyna do nas docierać, że daliśmy się wmanewrować w machinę handlowych pułapek. Mimo ogromu zakupów, które przecież sprawiły nam tyle radości, towarzyszy nam wrażenie niedosytu. Ale nie na długo - do kolejnej, rodzinnej wyprawy do krainy dobra wszelkiego, niemal darmowego.
opr. Emilia Grześkowiak
EG
Tytuł | data | Autor |
jestem oburzona!!!! | 2004-12-15 00:00:00 | bru |
;) ciekawe, kto to wszystko wymyślił? |
|