Bałtyk - jego historia sięga 12 tysięcy lat wstecz. Powstał z wód topniejącego lodowca. Wówczas zajmował obszar dzisiejszego Bałtyku właściwego, a jego poziom był o ponad 20 m wyższy od ówczesnego poziomu oceanu. Jego powierzchnia to 415,3 tys km 2. Ten obszar, na którym możnaby umieścić blisko 80 tysięcy miast takich jak Chojnów, wzdłuż i wszerz przemierzył Henryk Borys.
Zaczęło się od letniego obozu w szkole średniej. Żeglarstwo nie było ani rodzinną tradycją, ani jego młodzieńczym marzeniem. Z grupą przyjaciół pojechał na wypoczynek pod żaglami i tam połknął przysłowiowego "bakcyla". Jego przygoda z żeglarstwem trwa już od ponad 20 lat.
- Najpierw była to rzeczywiście przygoda - mówi Henryk Borys - Teraz jest to dla mnie sposób na życie i wspaniała szkoła życia.
To co według pana Henryka w żeglarstwie najpiękniejsze, to widoki - bezkres, przestrzeń, zmienna aura i wspaniała, niezwykła przyroda.
- Nigdy nie przypuszczałem, że północna fauna i flora może być tak zachwycająca. Zazwyczaj mówi się o pięknie tropików i barwach raf koralowych ciepłych wód. Północne wybrzeże naszego Bałtyku, to jednak specyficzny klimat i otoczenie. Przejrzystość wód i powietrza jest tu niesamowita, niesamowita też jest roślinność.
Nikt chyba nie zaprzeczy, że żeglarze to szczególne środowisko. Tych ludzi cechuje otwartość, szczerość i ogromny szacunek dla matki natury.
- Wystarczy jeden rejs, żeby zmienić człowieka i jego hierarchię wartości. Na pokładzie uczymy się respektu i odpowiedzialności. Kilka dni na wodzie to wspaniała szkoła kształcąca charakter i osobowość. W zamian otrzymujemy poczucie pełnej wolności i możliwość decydowania o własnym losie. To ja, stojąc za sterem, wybieram czas i kierunek rejsu, wyznaczam azymut i decyduję o każdym kolejnym kroku. Tak jak dla niektórych wyzwaniem jest skok na bungi czy zejście do nieznanej groty, nam poziom adrenaliny podnosi właśnie ta niezależność i perpektywa niebezpieczeństwa.
A że na morzu bywa groźnie nikogo nie trzeba przekonywać. Pan Henryk wspomina najcięższy swój rejs, podczas którego przez 16 godzin cała załoga walczyła z 8 stopniowym sztormem.
- Wbrew pozorom Bałtyk nie jest tak niebezpieczny jak nasze rodzime Mazury, które są płytkim akwenem stwarzającym duże zagrożenie. Niemniej to właśnie tu najchętniej żegluję wspólnie z moją rodziną. Żona i syn podzielają moją pasję. Co roku żeglujemy odkrywając piękno polskiej natury, poznając nowych, ciekawych ludzi i urocze zakątki mazurskich terenów.
Kiedy kończy się sezon, pan Henryk, śnieżnobiałe żagle zamienia na kruczoczarny uniform kominiarza. Jako mistrz kominiarstwa zarabia na utrzymanie rodziny i morskie wyprawy.
- Wydawać by się mogło, że te moje dwa życia niewiele mają ze sobą wspólnego. Kiedy jednak stoję kilkadziesiąt metrów nad ziemią, przede mną horyzont, nad głową nieboskłon, przypomina to nieco kapitana na dziobie wypatrującego lądu.
Tak naprawdę H. Borys nigdy nie rozstaje się ze swoim hobby. W długie jesienno-zimowe wieczory, siedząc przy kominku wspomina wyprawy przeglądając liczne zdjęcia i wsłuchując się w niepowtarzalny klimat szantowych brzmień.
Słuchając jego opowieści nie trudno znaleźć się na pokładzie sunącego po falach jachtu i poczuć chłodną przyjemną bryze na twarzy. Brakuje tylko bujanego fotela, charakterystycznej bosmańskiej brody i dymiącej, pachnącej fajki...
Emilia Grześkowiak
Tytuł | data | Autor |
pozdrowienia | 2004-03-30 00:00:00 | wiesiek g |
heniu pozdrawia cie wrona z madrytu ,moze mnie pamietasz? |
|