Przed tygodniem, kiedy jeszcze brakowało kilku godzin do tego, na co wszyscy oczekiwaliśmy, kiedy pierwsze szampany rozlewały się do kieliszków - zastanawiałem się, "czego będziemy oczekiwać po Nowym 2003 Roku? W felietonie "JAKI BĘDZIESZ NOWY ROKU?" analizowałem nasze podejście do tego, znaczącego dla nas wydarzenia, jakim jest noc sylwestrowa (a raczej sylwestrowo-noworoczna) i związane z nią reperkusje. "Północ blisko. Za chwil parę już stąd w przeszłość się oddalę, gdzie minionych lat tysiące" - przypomniał mi się cytat z jednego z byłych widowisk dla dzieci.
Minęła noc sylwestrowa, kiedy złożyliśmy sobie te pierwsze życzenia - i teraz stoimy już przed tym, z czym przyjdzie nam borykać się w najbliższym okresie. Wcale nie zapowiada się on łatwo. Bo sam fakt, że noc minęła "bezboleśnie" jeszcze nie dowodzi, że już wszystkie kłopoty mamy za sobą. Przeciwnie - dużo jeszcze przed nami.
Ale przejdźmy do tej nocy. Jak stwierdzić należało - nie było tego, z czym nie dawaliśmy sobie rady przez ostatnie lata. Pamiętamy, kiedy poza pękającymi butelkami szampana wśród wychodzących na ulice miasta naszych bliższych i dalszych znajomych, to nie była jedyna (oprócz petard) kanonada. Ludzie,w popłochu uciekający z obawą, żeby jakaś nieszczęśliwie rzucona butelka nie trafiła kogoś w głowę, butelki walające się następnego dnia po ulicach i placach miasta, powybijane szyby wystawowe... Pamiętamy zdjęcia (i co za nimi szło) rysunki satyryczne naszego byłego współpracownika Roberta Wierzbickiego publikowane później w pismach lokalnych (nie tylko zresztą w Gazecie Chojnowskiej) prezentujące pozabijane dechami okna wystawowe. Tak jak gdybyśmy przygotowywali się na atak terrorystyczny siatki Osamy bin Ladena. Pamiętam, kiedy przed pięciu laty w sylwestrową noc przechodziłem przez chojnowski rynek (gdzieś około 3.00 w nocy), na balkonie jednego z bloków stał roznegliżowany mężczyzna (co przy minusowej temperaturze było dość ryzykownym posunięciem) z gitarą w dłoniach i śpiewał na całe gardło pod znaną melodię "Chattanogaa chu chu" piosenkę z refrenem "Sarajewo bum bum"...
W tym roku nic takiego nie zauważyłem. Owszem tu i ówdzie odnosiło się wrażenie, że lada chwila wybuchnie jakaś awantura... i kończyło się na tym. W sumie - nic strasznego nie miało miejsca.
Za kilka dni na terenie miasta planowana jest organizacja "Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy". I poza tym, że wolontariusze gromadzić będą środki na wsparcie kolejnej XI już akcji Jurka Owsiaka, planowany jest koncert w Rynku chojnowskim. Coś, czego dotychczas nie było. Jak to wyjdzie - czas pokaże...
Wiele podobnych imprez planuje się na terenie miasta w całym roku. Nie będę wymieniać. Nie muszę przypominać, Dni Chojnowa, festynów organizowanych przez ośrodki kultury, miasto czy nawet jednostki pomocy socjalnej (myślę o "Niebieskim Parasolu"). Nieważne, kto jest organizatorem, ważne , że w naszym mieście wreszcie coś się dzieje. Ważne, że nasi współmieszkańcy z sympatią przyjmują, serwowane im programy. A w końcu to wszystko - to dla nas, mieszkańców miasta i gminy. O tym myślą organizatorzy wszelkiego rodzaju imprez, festynów...
"Chleba i igrzysk" - to hasło, które przyjęło się w czasach cezarów w starożytnym Rzymie, po dziś dzień jest nadal aktualne. Jak mówią słowa piosenki Wojciecha Młynarskiego "W co się bawić" - "...bo chleba dosyć, lecz rośnie popyt na igrzyska..." (choć i z tym chlebem dziś różnie bywa). Chcąc się bawić, chcemy by ta zabawa była przede wszystkim bezpieczna.
Jesteśmy już po Sylwestrze. I chwała Bogu, był on naprawdę spokojny. Ale, jak powiedziałem, nie tylko Sylwester jest wymiernikiem spokoju. Są i inne imprezy. I, w tym roku, właśnie na kanwie nocy sylwestrowej, pokazaliśmy, że umiemy się bawić. I oby tak dalej.
Kadłubek