Przy okazji jubileuszu 50-lecia kawiarni "Jubilatka" pewne grono sympatyków tego lokalu przygotowało nie lada niespodziankę. To świetnie napisana książka pt. "Jubilatka – pół wieku legendy".
Pasjonująca to lektura. Składa się na nią m.in. wywiad z Alicją Dul i prezentacja zespołów muzycznych koncertujących na przestrzeni półwiecza. To nie tylko przeszłość kawiarni, ale przy okazji także Chojnowa.
Historia lokalu, początki działalności, wspomnienia Pani Ali nierozerwalnie związanej z tym miejscem, okraszone anegdotami i uzupełnione archiwalnymi zdjęciami, składają się na pozycję, z którą każdy chojnowianin powinien się zapoznać.
Dodamy jeszcze, że tekst jest pisany tak "lekkim piórem", że czyta się to jednym tchem. POLECAMY!
Książka jeszcze do nabycia w Drukarni UNI-FOT przy ul. Okrzei.
***
Dla zachęty wstęp:
Kiedy dobry Pan Bóg zapytał Panią Alę, co woli w swoim lokalu: klimatyzację czy klimat, bez wahania odpowiedziała, że klimat. I stał się klimat, i trwa, i trwać będzie aż po skończenie świata. A w świecie równoległym to kto wie – może i dłużej?
Powiedzieć o "Jubilatce", że to lokal kultowy to tak, jakby powiedzieć o Rolls-Royce, że to "fajne autko". Owszem, w "Jubilatce" nie ma klimatyzacji – ale za to jest klimat. Nie ma zatykającego oddech wystroju – ale jest nastrój. I nie ma przepychu, bo to nie jest przerost formy nad treścią, jak w Kongresowej. Tutaj klimat, nastrój i atmosferę budują muzycy, którzy tu grają, i goście, którzy się tu bawią.
To miejsce emanuje czymś oryginalnym, czymś, dla czego w prestiżowych przewodnikach kulinarnych po prostu brakuje gwiazdek.
Nowinki i gadżety techniczne można sobie kupić. Podobnie jak wstawić najmodniejsze meble. Zamontować lasery i wodo-tryski. Ale takie inwestycje i tak nie dadzą tego, co najważniejsze – niepowtarzalnej atmosfery, tego "czegoś", co trudno jest nawet nazwać, zdefiniować, określić, co się czuje gdzieś tam, głęboko w swoim wnętrzu. Bo na taką opinię pracuje się ciężko latami, a nie kupuje za bankowy kredyt, który i tak będą musieli spłacić klienci.
Jeżeli do tego obrazu dodamy muzykę – żywą, różnorodną muzykę, którą grają wykonawcy z różnych stron Polski – i ci już znani, i ci, którzy dopiero zaczynają i kto wie, dokąd dojdą – mamy pełny obraz tego niezwykłego miejsca. Niezwykłego, bo ile jest w polskich miasteczkach takich lokali? Ile jest estrad otwartych dla młodych muzyków?
Czy mamy więc teraz pełny obraz? O nie! Bo najważniejsza jest osoba, która wzięła na swoje barki prowadzenie zwykłego lokalu i zamieniła go w miejsce – jako się rzekło – niezwykłe i wręcz kultowe, a na pewno niepowtarzalne. Oto krótka opowieść o niezwykłym człowieku i niezwykłym miejscu...