Jej pasją jest taniec. Spełnia się pracując z innymi. Prowadzi 6 grup, układa dla nich choreografie, trenuje, jeździ po Polsce na turnieje. Dodatkowo jest instruktorką zumby i aerobiku. Marzena Anton - nauczycielka wychowania fizycznego w Gimnazjum nr 2, trenerka, instruktor, choreograf realizuje się w tych rolach od wielu lat.
Gazeta Chojnowska - Co jest Twoją pasją - taniec czy nauka tańca, a może tworzenie choreografii?
Marzena Anton - Wszystko razem wzięte można powiedzieć. Zarówno sam taniec jak i praca z dziećmi nad tworzeniem kolejnej choreografii, możliwość wyrażania siebie, swoich emocji poprzez taniec, ruch, muzykę - to moja pasja.
G.Ch. - Od ilu lat prowadzisz zespoły? Czy potrafisz powiedzieć ile układów stworzyłaś, ilu tancerzy wytrenowałaś?
M.A. - Zespół powstał w 2000 roku, właśnie rozpoczęliśmy 16 rok działalności. Przez ten czas przez naszą salę gimnastyczną przewinęły się setki młodych i utalentowanych osób. Ile ich było? Nie wiem, nigdy tego nie sprawdzałam, choć jest to pewnie do policzenia. Może kiedyś, przy okazji kolejnego jubileuszu, w końcu się o to pokuszę. Na pewno dużo. Wszystkie ekipy bardzo miło wspominam, każda była jedyna w swoim rodzaju. Spora część dzisiejszego składu jest ze mną już 8, 10, 12 czy 13 lat. Większość dziewcząt z obecnej, najstarszej grupy znam od przedszkola.
Jeśli chodzi o choreografie, to również nie prowadzę statystyk, ale trochę tych układów by się nazbierało. Były układy lepsze i gorsze, takie, z których byłam dumna i takie, o których chciałam jak najszybciej zapomnieć. Nigdy nie jestem zadowolona z choreografii w 100%, zawsze coś jeszcze bym zmieniła, poprawiła, ulepszyła.
G.Ch. - Prowadzisz kilka grup.
M.A. - Tak. Najmłodsza grupa to 5-6 latki. Następne 4 zespoły, tworzą kolejne grupy wiekowe. Mamy też team (jeden z lepszych na Dolnym Śląsku) startujący w zawodach aerobiku rekreacyjnego. Od niedawna działa także wspaniały zespół mażoretek.
G.Ch. - Skąd się wzięła i kiedy odkryłaś miłość do tańca?
M.A. - Trudno powiedzieć skąd się wzięła i kiedy ją odkryłam. Kochałam taniec od dziecka (tak jak zresztą większość dziewczynek). Wybrałam jednak sport, przez wiele lat trenując akrobatykę sportową i woltyżerkę. Poważnie tańcem zainteresowałam się bardzo późno, bo dopiero na studiach, gdzie jako studentka AWF-u miałam pierwsze zajęcia z tańca. Spodobało mi się i postanowiłam, że będę rozwijać się w tym kierunku. W niedługim czasie zebrałam grupę chętnych gimnazjalistek i zorganizowałam im zajęcia taneczno-akrobatyczne w szkole,
w której zaczęłam pracę. I tak powstał Brooklyn. Na początku był to zespół bardziej akrobatyczny niż taneczny, dopiero z czasem zaczęłam odchodzić od akrobatyki na korzyść tańca.
G.Ch. - Jaki styl preferujesz?
M.A. - Ogólnie taniec nowoczesny z naciskiem na style disco show, show dance i streetdance.
G.Ch. - Kiedy odczuwasz satysfakcję? Puchary, tytuły, medale - czy to jest największa nagroda?
M.A. - Puchary i medale, to radocha przede wszystkim dla dzieci i nagroda za ich ciężką pracę. Dla mnie największym sukcesem jest pełna sala gimnastyczna. W dzisiejszych czasach, w dobie komputerów i pustych podwórek - ponad setka dzieciaków na zajęciach przez cały ty-dzień, to jest naprawdę ogromny sukces. Taki jest cel moich zajęć - promocja tańca, jako aktywnej formy wypoczynku dzieci i młodzieży. Największą satysfakcją jest dla mnie to, że udaje mi się ten cel realizować od 15 lat.
G.Ch. - Praca zawodowa, codzienne zajęcia z kilkoma grupami, zumba, aerobik, wyjazdy na obozy, warsztaty, przeglądy… Starcza Ci doby?
M.A. - Nie jest tak źle. Znajduję czas jeszcze dla rodziny i na inne przyjemności. Lubię pływać, biegać, uprawiać nordic walking. A tuż za najbliższymi plasuje się pies. Kocham zwierzęta. Mój Nelson, to moje oczko w głowie. Gdybym nie pracowała z dziećmi, mogłabym pracować ze zwierzętami.
G.Ch. - Nie pozostaje nic innego, jak podziękować Ci za takie zaangażowanie, za wspaniałą pracę z dziećmi, z młodzieżą i promocję naszego miasta w kraju. Gratulujemy wielu znaczących sukcesów i życzymy kolejnych.