Mieszkańcy żyjący życiem kulturalnym naszego miasta, doskonale znają tę postać. Od wielu lat pojawia się na chojnowskiej scenie jako wokalista, kompozytor, autor tekstów, instrumentalista. Niewielu jednak wie, ile znaczy dla niego muzyka, jak pomaga mu w codziennej egzystencji, jak wielką jest pasją. Jurand Kowalski wydał właśnie kolejną autorską płytę.
Gazeta Chojnowska - Pana twórczość, obcowanie z muzyką, to nie jest tylko hobby. Domyślam się, że to coś więcej.
Jurand Kowalski - To moje wielkie zamiłowanie od 14. roku życia. Sąsiadka miała gitarę, często słyszałem jak gra. Marzyłem o tym instrumencie, ale był wtedy trudno dostępny i drogi. Moją tęsknotę za gitarą widziała mama, która pewnego razu poświęciła całą swoją rentę i kupiła upragnione "pudło". To był niezwykle szczęśliwy dzień. Od tej pory muzyka stała się moją najwierniejszą towarzyszką. Założyłem zespół "To my", z którym występowałem w Chojnowie i innych miejscowościach. Grałem w lokalach, na przeglądach, festynach. Wiele lat także pracowałem jako instruktor w domu kultury. Bez moich instrumentów, tworzenia i muzyki nie wyobrażam sobie życia. Piszę, komponuję, występuję ze swoim obecnym zespołem "Fakt", nagrywam. Spełniam się i gdyby mi to z jakiś powodów zostało odebrane… życie straciłoby jakikolwiek sens.
G.Ch. - Napisał Pan ponad 165 tekstów. Większość z nich ma bardzo nostalgiczny wydźwięk. Według Pana takie właśnie jest życie?
J.K. - Nie, ale spotyka nas wiele sytuacji, które wywołują w nas melancholię. Ta natomiast, dla artysty, jest weną i chyba dlatego część tekstów ma taki a nie inny wydźwięk. Ale wśród tych 165 utworów są też radosne, optymistyczne, pełne szczęścia i wiary. Myślę, że każdy w tym repertuarze znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
G.Ch. - Do kogo zatem kieruje Pan swoje utwory? Jakie chce wywołać emocje?
J.K. - Nie wiem na ile to możliwe, ale chciałbym trafiać do każdego. Komponuję utwory w różnych stylach - reggae, pop, rock. Mam też ballady, utwory romantyczne. Ważne są także teksty. Generalnie traktują o życiu, o spostrzeżeniach, wartościach, relacjach międzyludzkich. O tym wszystkim, czego każdy z nas doświadcza. Jakie chcę wywołać emocje? Nie tworzę z myślą o wzbudzeniu konkretnych reakcji. Wrażliwy słuchacz doświadcza indywidualnych emocji. Chciałbym, żeby ta moja twórczość była pozytywnie odbierana, żeby adresat z zainteresowaniem ją konsumował i chciał więcej. To chyba potrzeba każdego artysty.
G.Ch. - Wydał Pan już cztery płyty, będą następne?
J.K. - Materiału mam na co najmniej kilka kolejnych, ale czy powstaną? Nie wiem. To nie takie proste. Wymaga zaangażowania, czasu, pieniędzy i udziału osób trzecich. Trudno znaleźć kogoś, kto pomoże w wydaniu płyty, środki finansowe też są ograniczone, a czas i zaangażowanie może by się znalazły, tylko, że zdrowie coraz częściej mnie ogranicza. Ot, takie przyziemne sprawy. Czy zatem będą następne płyty? Czas pokaże. Tymczasem napawam się dumą, że mam na swoim koncie cztery krążki, że udało mi się napisać tak wiele tekstów, że wciąż mam wenę i chęć tworzenia. Cieszę się niezmiernie także z tego, że moje dwie córki poszły w ślady ojca. Ukończyły średnią szkołę muzyczną, a swoje zawodowe życie związały z muzyką.
G.Ch. - A marzenia? Ma Pan muzyczne marzenia?
J.K. - Moim największym było poznać Czesława Niemena. W swoich zbiorach mam dwa, może trzy teksty, które mógłby - tak marzyłem - zaśpiewać właśnie Niemen. Cóż, dziś to już nierealne i chyba nigdy realne nie było… Aktualne marzenie to doprowadzić do finiszu projekt, który właśnie realizuję. Chciałbym zaistnieć w Internecie. W przygotowaniu jest moja strona, po niej będzie serwis społecznościowy. Mam nadzieję, że w ten sposób dotrę do wielu słuchaczy - fanów przyjemnych, łatwych w odbiorze i autorskich utworów. Serdecznie zapraszam do odwiedzin na moich stronach i do posłuchania. Gorąco wierzę, że się spodobają. Zainteresowani znajdą mnie na stronie chojnow.eu w zakładce Gildia Artystów Chojnowa
G.Ch. - Dziękując za rozmowę życzymy dużo zdrowia, by mógł Pan dalej, z takimi efektami, realizować się muzycznie.