W brydża może grać każdy, ale nie każdy może mienić się brydżystą. Ta logiczna gra z innymi grami karcianymi ma niewiele wspólnego. Jej sportowa forma wymaga współdziałania z partnerem, szczególnej wnikliwości i logicznego wnioskowania. O zaletach brydża długo mogą mówić nasi wieloletni reprezentanci, pasjonaci Henryk Wiszniewski i Leopold Kujawa.
Gazeta Chojnowska - Pierwszy kontakt z brydżem.
Leopold Kujawa - Miałem wtedy 19 lat. To były wczesne lata 60. Życie towarzyskie wówczas skupiało się w Domu Ludowym. Chodziło się tam na kawę, herbatę, spotykali się tam także brydżyści. Przyglądałem się, jak grają. Zacząłem sięgać po literaturę brydżową. Kiedy szedłem do wojska znałem już teorię, ale nie umiałem grać. W koszarach też byli gracze, ale nikt nie chciał do pary żółtodzioba. Znalazłem na to sposób. Kupiłem karty, które w jednostce zawsze były towarem deficytowym. Nie godziłem się na ich pożyczanie. Jeśli koledzy chcieli grać, musieli w pakiecie z kartami brać mnie. I tak zacząłem nabierać praktyki. Po powrocie z wojska, to ja przekazywałem starszym kolegom nowe zasady.
Henryk Wiszniewski - Mnie namówił znajomy. To były mniej więcej te same lata. Kolega zaproponował naukę, dał książki, zaprosił do stolika. Wcześniej, już od szkoły podstawowej grałem w szachy, podobno byłem dobry. Brydż był jednak czymś zupełnie innym, ale szachowe umiejętności z pewnością się przydały. I tak wsiąknąłem na ponad 50 lat.
G.Ch. - Jakie zatem trzeba mieć predyspozycje?
L.K. - Najważniejsza jest dobra pamięć
i logiczne myślenie. Przydaje się także wnikliwość i umiejętność analizowania napływających informacji.
H.W. - Z pewnością te cechy muszą dominować. Pamiętajmy jednak, że gracze tworzą dwie, rywalizujące ze sobą pary. Partnerzy grają na wspólny wynik. Nie będzie sukcesu, jeśli ich wiedza nie jest na podobnym poziomie, jeżeli nie ma między nimi specyficznego porozumienia i zaufania.
L.K. - To tak, jak z łańcuchem - jest taki mocny jak mocne jest jego najsłabsze ogniwo.
G.Ch. - Co pasjonującego może być w karcianej grze?
L.K. - To nie jest zwyczajna karciana gra pani redaktor. To pojedynek intelektów.
W trakcie meczu może zdarzyć się wszystko, tu nie ma przewidywalnych sytuacji
i pewnych faworytów.
H.W. - W brydżu pociąga właśnie ta rywalizacja na umysły oraz nieprzewidywalność. Jeżeli partner jest na podobnym poziomie, gra jest niezwykle pasjonująca, i co niezwykle emocjonujące, w takich okolicznościach można ograć nawet mistrza.
G.Ch. - Brydż wymaga treningu?
L.K. - Gramy 3-4 w tygodniu. Jeździmy na turnieje, spotykamy się towarzysko i wciąż się uczymy. Ale trzeba zaznaczyć, że specyfiką tej dyscypliny jest jeszcze fakt, że jako jedną z nielicznych sportowych dziedzin można ją zacząć i uprawiać w każdym wieku.
H.W. - Tak, brydż wymaga treningu, ciągłego doskonalenia. To jednak przekłada się nie tylko na efekty w grze, ale także na zdrowie zawodnika. Brydż, bowiem to wspaniałe ćwiczenie dla naszego umysłu.
G.Ch. - Macie Panowie na swoim koncie spektakularne sukcesy?
L.K. - Spektakularne nie, ale w domu, na specjalnej półce stoi kilka pucharów. Dla właściciela, bez względu na ich rangę, są cennym trofeum.
H.W. - Rozmawiamy Pani redaktor o pasji, tytuły, zatem nie są najważniejsze. Liczą się emocje, postęp i samorealizacja. Wprawdzie cały czas pracujemy na jakiś tytuł, bo większość rozgrywek punktowana jest w klasyfikacji ogólnopolskiej, ale zapewniam, że nie to jest w tym wszystkim priorytetem.
G.Ch. - Warto, więc zachęcać młodych ludzi do tej dyscypliny?
H.W. - Podejmowaliśmy takie próby, ale mimo pierwszego zainteresowania, zapał szybko mijał. Dla współczesnej młodzieży argumentem "za" może być informacja, że brydż na poziomie pierwszej ligi może przynosić profity. Ważniejsze jednak jest, jak bardzo rozwija - wykształca odporność na stres, zdolność podejmowania szybkich i trafnych decyzji. To, mam wrażenie, niezwykle istotne cechy dla rozpoczynających zawodowe kariery.
L.K. - Tak, są zawodnicy, którzy z brydża żyją. To jednak efekt intensywnej pracy, zdobywania doświadczeń, treningu i talentu również. W niektórych państwach, w szkołach podstawowych tworzy się klasy brydżowe i to procentuje niezwykłymi wynikami w późniejszym wieku. U nas tego nie ma, smuci nas fakt, że nie będzie w naszym mieście następców.
G.Ch. - Ale brydż w Chojnowie jest wciąż obecny.
L.K. - O tak. Dzięki sympatii naszego burmistrza mamy teraz idealne warunki do spotkań. Gramy regularnie, w każdy czwartek w Domu Schrama. Organizujemy memoriał ku pamięci naszych zmarłych kolegów brydżystów oraz turniej o puchar burmistrza podczas Dni Chojnowa.
H.W - Memoriał to nasza inicjatywa, w innych miastach nie robią nic podobnego. Wyjątkowy turniej odbywa się także w Miłkowicach, gdzie od jakiegoś czasu gramy. Koniec sezonu celebrujemy tam turniejem w sadzie.
G.Ch. - Macie panowie brydżowe marzenia?
L.K. i H.W. - Naszym marzeniem jest, by te chojnowskie brydżowe tradycje nie zanikły. Wpisane są w nasze miasto od ponad pół wieku - to, jak nam się zdaje, już nasze dziedzictwo. Jest nas tu jeszcze kilka osób, ale zdecydowanie brakuje młodych pasjonatów. Chętnie podzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniem.
G.Ch. - Miejmy nadzieję, że znajdą się tacy, którzy docenią walory sportowego brydża.