Dziesięć lat mija w tym roku, gdy po raz pierwszy chojnowianie wybierali utytułowanego mieszkańca grodu nad Skorą. Stanisław Kryszczuk, Zygmunt Graban, Stanisława Janczyn, Małgorzata Bochenek (popularnie znana pod zakonnym imieniem s. Mirony), Jan Borysionek, Robert Wierzbicki, Andrzej Bobik i Jerzy Sobczak - to Ci, którzy przez ostatnie osiem lat byli wyróżniani przez chojnowian za swoją działalność na rzecz naszego miasta.
Jak ocenia - po latach - samą koncepcję plebiscytu pierwszy "Chojnowianin Roku" - p.
Stanisław Kryszczuk, wieloletni przewodniczący Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Specjalnej Troski, który za działalność na tej właśnie niwie został uhonorowany tym tytułem.
J.J. Przypomnijmy dzień 22 stycznia 1995 roku, kiedy w kawiarence "Hades" przy Miejskim Domu Kultury odbierał Pan z rąk ówczesnego burmistrza Dariusza Jedynaka statuetkę "Chojnowianina Roku" - pierwszą taką statuetkę z brązu w dziejach naszego miasta. Został Pan wówczas wybrany spośród 14 nominowanych. Jak wtedy to Pan odbierał?
S.K. Od pewnego czasu zaangażowałem się wówczas w działalność społeczną, jaka była pomoc dzieciom specjalnej troski. Zwrócenie uwagi na ten aspekt mojej działalności i nominowanie mnie do tytułu "Chojnowianina Roku" musiało dać mi satysfakcję i napawać mnie dumą. A przede wszystkim stało się dla mnie jasne, że chojnowska społeczność zauważyła tych, dla których poświęcać zacząłem mój czas prywatny - ludzi niepełnosprawnych i to tych jeszcze małych. A to dla mnie wiele znaczyło. J.J. W 1998 roku, zmieniony został regulamin plebiscytu. Chojnowianina Roku. Związane to było z przeprowadzonym przez tzw. "grupą inicjatywną" referendum o odwołanie Rady Miejskiej...
S.K. ... A szkoda. Kierowanie się aspektem politycznym przez niektóre środowiska, w pewnym momencie mogło zmarnować wysiłek, jaki w akcji plebiscytowej wprowadził - powiem to śmiało - brak nieufności do rozwagi społeczeństwa Chojnowa. Wybór siostry Mirony był, niewątpliwie, trafny, kobieta ta wiele dla naszego miasta robiła. I to na pewno zostałoby zauważone. Ale czy wymagało to, z drugiej strony wyeliminowania mieszkańców z wyborów? Chyba nie.
Uwag, pod adresem plebiscytu niewątpliwie nie brakowało. Np. uczestnictwo w głosowaniu nie-mieszkańców Chojnowa - głosować mogli wszyscy, niezależnie od miejsca zamieszkania. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale czy niektórzy nominowani, a nawet wybrani, nie byli wręcz "awansowani" do tego tytułu głosami nie-chojnowian? Myślę, że tak można było odczytać niektóre nominacje. J.J. Czy więc nie należałoby wrócić do pierwotnego kształtu "Chojnowianina", ewentualnie, znaleźć nową formułę?
S.K. Pierwsze formy nominowania wydaje mi się, spełniały oczekiwania społeczne. Wskazywała one na konkretne osiągnięcia w skali roku kalendarzowego. Powoływanie się w kolejnych latach na działalność niektórych nominowanych dałyby im, niejednokrotnie możliwość "startowania" do tytułu np. Chojnowianina 10. 20 czy nawet 50.lecia.
Osobiście widziałbym jeszcze możliwość nominowania w kategoriach, np. nauczyciela-wychowawcy, przedsiębiorcy-rzemieślnika-handlowca, działacza społecznego, czy policjanta... Te nominacje można mnożyć. Można je tworzyć w zależności od "zapotrzebowania społecznego". Listę tych można poszerzać lub zawężać. Nie musi ona być sztywna.
Z jednego nie należy rezygnować. Nie można nie zauważać działań naszych współmieszkańców w tym czy innym roku. Taki cel przyświecał w swoim czasie twórcom "Chojnowianina". I do tego należałoby powrócić...