Flaga jest symbolem państwa, symbolem suwerenności i niepodległości- jest dumą, za którą wiele osób w przeszłości oddało życie lub jest gotowych oddać je nawet w czasach dzisiejszych. W sposób wyjątkowy eksponują ją Amerykanie, choć „wyjątkowy" nie zawsze musi oznaczać godny. Czy kąpielówki uszyte z symbolu-dumy, są do dumy powodem? W Gruzji wygląda to zgoła inaczej, czasem zabawnie, a może raczej tragicznie. O tym jednak za chwilę…
Granica gruzińsko-armeńska, w swym wyglądzie nie zachwyca, a kojarzy się raczej z przejściem granicznym pomiędzy Polską a Ukrainą sprzed 40 lat. W pewnym momencie asfalt się kończy, a pozostaje pytanie: czy na noc zwija go sołtys… czy może nigdy nie został położony? Celnicy z powagą przeglądają paszporty, posługując się przy tym nowoczesnym sprzętem ufundowanym przez rząd Stanów Zjednoczonych. Przedziwny kontrast. Ogromne zdziwienie… otóż…
Wjeżdżamy do kraju Unii Europejskiej… Przynajmniej takie można mieć wrażenie. Na masztach równorzędne miejsce zajmują flagi Gruzji i Unii Europejskiej. A mieszanka: flaga Unii na Kaukazie plus kaukaski upał to mieszanka może nie wybuchowa, ale na pewno przekonywająca. Do jakiego stopnia? Ano do tego, że pytam:
- Ej, to Gruzja jest członkiem Unii Europejskiej?- robiąc przy tym głupią minę.
- Nie, no co ty, przecież to Azja- odwzajemniają chłopaki z miną mądrą, karcącą, pouczającą.
Po chwili oni także spostrzegają flagę Unii Europejskiej. Patrzą, patrzą, a mądre miny znikają, zmieszane z upałem kaukaskiego lata. W końcu pada pytanie, wcale nie mądrzejsze od miny:
- A może faktycznie jest?
Wkrótce dowiadujemy się skąd te wszechobecne symbole zjednoczonej Europy. Odpowiedź jest prostsza niż mogłoby się wydawać. Gruzja w ten sposób okazuje swoje skłonności polityczne. Po wielu latach wpływów ZSRR, po odzyskaniu przez Gruzję niepodległości, po Rewolucji Róż i obaleniu rządów Eduarda Szewardnadze, kraj ten zwrócił się w stronę Europy. Jest poważnym kandydatem do wstąpienia w struktury UE oraz NATO.
Jednak na jedno, dość ciekawe pytanie nie zdołaliśmy uzyskać satysfakcjonującej nas odpowiedzi. W jaki sposób Gruzja może stać się członkiem Unii, skoro położona jest w Azji? Gruzini tłumaczyli to pochodzeniem ich dziedzictwa kulturowego, jako typowo europejskiego.
Gruzja to kraj z aspiracjami! Budowane i modernizowane drogi, odnawiane miasta potwierdzają owe aspiracje. Największe wrażenie robią turystyczne Borjomi, słynące ze zdrowotnych walorów wód mineralnych, pięknie położone pośród dwutysięcznych szczytów. Podobnie Mccheta, pierwsza stolica Gruzji- to miasteczko, które swym urokiem nie ustępuje miasteczkom zachodu. „Wychuchane i wycackane" w każdym calu, jest chlubą gruzińskiego narodu.
Zaskakujące i dość odważne jest połączenie aspiracji proeuropejskich z „tradycją". Gruzini kochają swych bohaterów narodowych. Z tym, że pojęcie bohatera jest pojęciem względnym, bo dla jednych bohaterem był Bohdan Chmielnicki- jak to ma miejsce na Ukrainie, zaś w Polsce niekoniecznie. Podobnie sytuacja przedstawia się z Józefem Stalinem. Dla Gruzinów jest bohaterem, który rozsławił naród i zapewnił w owym czasie znaczący dobrobyt. Czy tak było rzeczywiście? Pozwolę sobie nie udzielić odpowiedzi na to pytanie i pozostawić ocenie historii!
Tak więc Gruzini szanują Stalina za zasługi dla kraju, a zwłaszcza w Gori, rodzinnym mieście wodza. Jest to bodajże jedyne miasto na świecie, gdzie do dziś na centralnym placu miasta góruje sylwetka przywódcy. Dodawać nie muszę, że główna ulica również nosi imię Stalina (Stalin Avenue). Rząd dwa razy bezskutecznie próbował usunąć pomnik i dwukrotnie mieszkańcy Gori manifestowali swoje przywiązanie i poparcie dla Stalina. Dziwnym zbiegiem okoliczności akurat w Gori przy ratuszu na próżno szukać obok flagi gruzińskiej nieodłącznej flagi Unii. Przypadek?
Z wielkim niepokojem spoglądamy na obecną sytuację polityczną Gruzji. Bo to kraj, jak mało który, z wielkimi aspiracjami proeuropejskimi, będący zarazem melanżem sprzeczności i kontrastów.